Przedstawiciele stołecznego dewelopera Neocity oceniają, że choć popyt na nowe mieszkania był w pierwszym półroczu tego roku na podobnym poziomie, jak w ubiegłym, to już liczba transakcji była mniejsza.
- Jest wiele powodów: wysoka nadpodaż na rynku, ciągłe trudności z uzyskaniem przez klientów kredytów hipotecznych. Największym zainteresowaniem cieszą się w dalszym ciągu mieszkania z segmentu popularnego – dwu - i trzypokojowe o powierzchni ok. 45 - 60 mkw. - podają przedstawiciele Neocity. Coraz częściej wybierane są trzy pokoje.
Nadal najtrudniej jest sprzedać lokale wielopokojowe o dużej powierzchni. Na mieszkania powyżej 70 mkw. popyt jest zdecydowanie najniższy - wynika z analiz Neocity.
Deweloper podkreśla, że zainteresowanie mieszkaniami nie maleje, a liczba klientów odwiedzających biura sprzedaży zbliżona do tej notowanej w ubiegłych latach.
- Bardzo się jednak wydłużył proces decyzyjny. Powód? Niesprzyjające czynniki ekonomiczne, obawa przed zaciągnięciem kredytu na niekorzystnych dla warunkach. Klienci bardzo uważnie sprawdzają wszystkie dostępne opcje, aby wybrać najlepszą dla siebie. Podejmują decyzję po dogłębnej analizie możliwości i dopiero wówczas wracają do naszych biur, nierzadko nawet po kilku miesiącach - mówi Marta Ulbrych, pełnomocnik zarządu dewelopera Neocity.
Krzysztof Ziajka, prezes zarządu wrocławskiej firmy Inkom ocenia, że pierwsze półrocze na rynku nieruchomości na pewno nie było tak złe, jak przewidywali deweloperzy pod koniec 2012 roku.
- Przeciwnie – oceniamy je dość dobrze. Co prawda w życie nie wszedł zapowiadany przez rząd program "Mieszkanie dla Młodych", jednak sprzedaż mieszkań kształtowała się na przyzwoitym poziomie - podkreśla Krzysztof Ziajka. - Do tej sytuacji na pewno przyczyniły się decyzje Rady Polityki Pieniężnej, która sukcesywnie obniżała stopy procentowe. W efekcie, łatwiej było uzyskać kredyt hipoteczny na zakup własnego mieszkania. Poza tym, część osób zaczęła inwestować w nieruchomości, zamiast trzymać oszczędności na nisko oprocentowanych lokatach - zauważa prezes.
Dodaje, że w pierwszym półroczu 2013 spadły także marże deweloperów, co jest korzystne dla nabywców. - Utrzymanie tego pułapu wydaje się możliwe jedynie w sytuacji, gdy firmy wykonawcze w dalszym ciągu będą dysponować wolnymi mocami przerobowymi, a co za tym idzie, będą w stanie obniżać ceny swoich usług - tłumaczy prezes Ziajka. - Mniejsza liczba zamówień w branży budowlanej wynika po części z tego, że niektórzy deweloperzy nie uruchomili planowanych wcześniej inwestycji. Przyczyną takich decyzji były obawy dotyczące minionych sześciu miesięcy, brak dofinansowań i niekorzystny stosunek cen działek budowlanych do aktualnych cen mieszkań na rynku. Część firm czeka więc na zmiany panujących warunków lub po prostu wstrzymała się z budową w obawie, że cały rok 2013 nie będzie najlepszy. Spadku liczby klientów – właśnie z uwagi na mniejszą liczbę nowych inwestycji – nie odczuli deweloperzy o stabilnej sytuacji finansowej, którzy kontynuowali dotychczasowe projekty i rozpoczynali nowe - podkreśla.
Zdaniem prezesa spółki Inkom druga połowa 2013 roku będzie podobna do pierwszego półrocza, a sytuacja na rynku pozostanie stabilna. - Jako deweloperzy obawiamy się jedynie, że część klientów może wstrzymać się z decyzją o zakupie mieszkania, w oczekiwaniu na uruchomienie programu MdM. Według naszych ocen nie zacznie on jednak w pełni funkcjonować w 2014 roku – podobnie jak "Rodzina na Swoim" będzie zapewne potrzebował dwóch, trzech lat na „rozbieg”. Dopóki jednak niskie stopy procentowe wpływają korzystnie na zdolność kredytową nabywców, rzetelni deweloperzy nie mają większych powodów do niepokoju - mówi Krzysztof Ziajka.
Także deweloperzy z Poznania minione półrocze oceniają jako udane. - Brak programu RnS nie spowodował spadku sprzedaży. Jest wręcz przeciwnie - mówi Krzysztof Krzyżaniak, współwłaściciel firmy KM Building. Zapewnia, że sprzedaż domów na Os. Słonecznym w Brodowie jest o 30 proc. wyższa w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.