Małe metraże mieszkań, najchętniej 2-pokojowych, to gorący towar – mówią sami deweloperzy. Zdaniem doradców finansowych powody wyboru mieszkań jak z epoki gierkowskiej są dwa: strach kupujących przed nadmiernym zadłużaniem się na wiele lat w niepewnej sytuacji gospodarczej oraz niska zdolność kredytowa (za średnią miesięczną pensję w Warszawie można kupić niewiele ponad 0,5 mkw. lokalu).
Z ostatnich danych Domu Kredytowego Notus wynika, że czerwcu trzyosobowa rodzina o przeciętnych zarobkach (ok. 3,7 tys. zł brutto każde z rodziców) mogła otrzymać kredyt o ponad 7 tys. zł niższy niż miesiąc wcześniej. W sytuacji, gdy zdolność kredytowa spada, małe lokale, bez kuchni, z aneksem będą jeszcze bardziej popularne.
Nowe i małe
Marcin Płaziński z działu badań firmy Emmerson mówi, że w II kwartale br. deweloperzy w nowo rozpoczynanych inwestycjach kładą główny nacisk na mieszkania dwupokojowe. – Dla klientów to kompromis między funkcjonalnością a możliwościami finansowymi. Z tego też względu małe dwa pokoje sprzedają się najszybciej – podkreśla Marcin Płaziński. Dodaje, że powszechniejsze jest dziś zjawisko projektowania mniejszych mieszkań o danej liczbie pokoi niż przed kilkoma laty, gdyż klienci kupują liczbę pokoi, choć płacą za powierzchnię mieszkania.
– Twarda polityka kredytowa banków odbiła się na portfelach klientów. Przeprojektowaliśmy więc część swoich inwestycji mieszkaniowych i dopasowaliśmy średnią wielkość sprzedawanych mieszkań do oczekiwań rynku. W ostatnich trzech latach spadła ona o blisko 20 mkw. – podkreśla Oscar Kazanelson, przewodniczący rady nadzorczej spółki Robyg.
Jego zdaniem coraz częściej kupno mieszkania nie jest inwestycją na długie lata. – Klienci kupują takie lokale, jakich w danym momencie potrzebują. Młode pary czy małżeństwa często decydują się na dwa pokoje, które zamieniają na większe, gdy planują powiększenie rodziny. Dlatego obserwujemy wzrost zainteresowania lokalami do 50 mkw. – dodaje Oscar Kazanelson.