Krzysztof Ziajka, prezes zarządu spółki Inkom, wiceprezes oddziału Polskiego Związku Firm Deweloperskich we Wrocławiu:
- Limity cen metra kwadratowego w programie "Mieszkanie dla Młodych" są niższe od cen transakcyjnych. Jak pokazują statystyki, w skrajnych przypadkach różnica ta sięga 30 proc. Szacuje się, że tylko 20-25 proc. mieszkań dostępnych na rynku spełnia kryteria programu dopłat, a na niektórych rynkach lokalnych ten wskaźnik może być niższy niż 10 proc.
W efekcie kupujący będą mieli poważny problem ze znalezieniem mieszkania, do którego dopłaci państwo.
Limity są obliczane na podstawie wartości przeliczeniowego kosztu odtworzenia 1 mkw. budynków mieszkalnych, publikowanych przez urzędy wojewódzkie. Bazuje on na średnim koszcie budowy 1 mkw. mieszkania, określanego z kolei przez GUS. I tutaj zaczyna się pewien problem, ponieważ GUS bierze pod uwagę dane nie tylko od deweloperów, ale także spółdzielni mieszkaniowych i TBS-ów, które często nie kalkulują kosztów zakupu gruntów. Poza tym wskaźnik ten nie uwzględnia kosztów marketingu, które wynoszą nawet do 4 proc. kosztów inwestycji. Co istotne, GUS bazuje na kosztach netto, a przecież kupujący mieszkania pokrywają ostatecznie cenę brutto, tak więc jest on o kolejne 8 proc. niedoszacowany.
W efekcie, ustalone limity nie odpowiadają sytuacji na rynku, co może mieć wpływ na tempo rozwoju i popularność programu "Mieszkania dla Młodych". Deweloperzy, którym zależeć będzie na tym, by ich inwestycje mogły zostać objęte programem, będą musieli szukać dalszych oszczędności. Z jednej strony może to być lokowanie inwestycji na obrzeżach miast, a z drugiej ograniczenie kosztów związanych z budową placów zabaw, nasadzeniami, zagospodarowaniem terenu. W lepszej sytuacji są na pewno inwestorzy, którzy grunty kupili kilka, kilkanaście lat wcześniej i teraz mogą je zagospodarować. Tak było w naszym wypadku, dzięki czemu w Nowym Porcie - naszej najnowszej inwestycji - aktualne kryteria cenowe programu MdM spełnia ponad 40 proc. mieszkań.
Zbyt niskie limity to jednak problem nie tylko deweloperów czy klientów, którzy mogą mieć trudności ze znalezieniem mieszkania, ale także samorządów. Wzrost inwestycji na obrzeżach sprawi, że miasta będą się ciągle rozrastać i rozlewać. To spowoduje, że konieczne będzie zamykanie żłobków, przedszkoli czy też szkół w centrach miast i budowanie ich na obrzeżach, gdzie większość młodych ludzi chcących skorzystać z programu "Mieszkania dla Młodych" kupi mieszkanie.