W okienkach dwóch banków – PKO Banku Polskiego i Pekao SA – można pytać o dopłaty do kredytów hipotecznych w ramach „Mieszkania dla młodych". Jeśli oczywiście jest się 35-latkiem lub młodszym Polakiem bez własnego mieszkania, gotowym zakredytować się na lata, na limitowany przez państwo metraż. To tylko niektóre z warunków, jakie muszą spełnić ci, którzy chcą dostać średnio 20–40 tys. zł dopłaty do wkładu własnego na lokum wprost od dewelopera. Pod warunkiem że znajdą je w ustawowych limitach, na rynku pierwotnym w swojej miejscowości.

Czy „MdM" pobije rekordy swojej także mocno krytykowanej siostry bliźniaczki, czyli „Rodziny na swoim"? Wiele zależy od tego, czy deweloperzy dostosują cenowo swoje projekty na peryferiach miast do ustawowych wskaźników. Na razie na podstawie średnich cen na rynku pierwotnym z końca ub.r. można uznać, że młodzi mogą śmiało szukać dopłat w Gdańsku i Łodzi. W Krakowie i Warszawie – ze świecą.

Jak wynika z danych BGK, od stycznia 2007 r. do grudnia 2013 r. banki udzieliły 192 tys. kredytów hipotecznych w ramach „RNS". W 2011 r. z dopłaty w ramach „RNS" skorzystało ponad 51 tys. beneficjantów, a w 2012 r. – ponad 45 tys. W sumie kredyty na mieszkania w ramach „RNS" wyniosły prawie 35 mld zł, a dopłaty zastosowane do umów kredytowych w całym okresie – ponad 2 mld zł.

Czy na podobne zainteresowanie może liczyć „MdM"? Będzie o to trudno. Nie to jest jednak najważniejsze, czy „MdM" przebije wyniki „RNS", tylko jaką propozycję ma państwo dla osób, które są bez mieszkania, a nie stać ich na płacenie rat lub bank nie da im kredytu ze względu na brak stałej pracy.