Przypomnijmy, chodzi o pilotażowy program Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), dotyczący dofinansowania ekodomów. Program skierowany jest do indywidualnych inwestorów budujących lub kupujących energooszczędny dom jednorodzinny albo lokal mieszkalny w nowo stawianym bloku.
Przykładowo kto zbuduje dom w określonym standardzie energetycznym: NF40 lub NF15, może liczyć na 30 lub 50 tys. zł. Aby jednak dostać te pieniądze, trzeba wziąć kredyt w jednym z banków, które podpisały z NFOŚiGW umowę o współpracy (dziś oferta dostępna jest w czterech ogólnopolskich bankach komercyjnych, dwóch bankach zrzeszających banki spółdzielcze i prawie 100 bankach spółdzielczych).
Wyniki akcji – po roku – nie są jednak imponujące. W sumie 150 domów jest realizowanych w ramach przedsięwzięcia. 47 inwestorów ma już pieniądze z kredytu.
– Natomiast od początku tego roku do końca marca w bankach złożonych zostało 65 wniosków. Podpisano 49 umów o kredyt z dotacją – wylicza Arkadiusz Lewicki, dyrektor Zespołu Programów Publicznych w Związku Banków Polskich. – Spodziewamy się rozwoju akcji kredytowej wraz ze wzrostem rozpoznawalności programu dopłat do ekodomów oraz zwiększeniem świadomości wśród Polaków na temat korzyści ekonomicznych płynących z programu. Dzisiaj przeciętny Kowalski zwraca uwagę głównie na bezpośrednie koszty inwestycji, zapominając o kosztach późniejszej eksploatacji – podkreśla Lewicki.
Jego zdaniem w związku z nowymi przepisami, które wymuszą budowanie ekodomów, za kilka lat spadnie wartość domów postawionych w energochłonnych technologiach. Dlatego warto budować ekodomy i strać się o dotacje.