Urzędy działają obecnie na zwolnionych obrotach. Jak z załatwianiem formalności radzą sobie inwestorzy?
Rzeczywiście jest to problem. Nie jest to jednak wina urzędów, ale sytuacji, jaką mamy. Coraz trudniej jest załatwić formalności niezbędne do rozpoczęcia inwestycji. Co ciekawe, jest z tym gorzej, niż w przypadku tych towarzyszących zakończeniu inwestycji. W tej ostatniej sytuacji współpraca z głównym inspektorem nadzoru budowlanego i podległymi mu jednostkami, strażą pożarną, sanepidem układa się bardzo dobrze. Owszem pojawiają się problemy, ale jest również dobra wola drugiej strony. I to się liczy. Podobnie zresztą, jeśli chodzi o Urząd Dozoru Technicznego, który bardzo sprawnie reaguje na nowe trudności.
Ostatnio też, głównie w dużych miastach, pojawił się pewnego rodzaju paraliż decyzyjny z powodu braku spotkań fizycznych oraz narad koordynacyjnych pomiędzy inwestorami a poszczególnymi jednostkami miejskimi. Oczywiście można się tygodniami czy miesiącami wymieniać pismami. Ale często wystarczy, że spotka się przy jednym stole pięć różnych jednostek i razem ustali swoje oczekiwania względem inwestora. Niestety, tego obecnie bardzo brakuje. Pracujemy nad tym, aby wdrożyć takie narady w formie online. Jest to duże wyzwanie.
To, że formalnościami końcowymi są mniejsze problemy, zawdzięczamy ostatnim zmianom w przepisach. Czy pana zdaniem potrzebne są także zmiany dotyczące narad koordynacyjnych?
Zmiana przepisów jest zbędna. Na pewno jednak jest potrzeba dobra wola. Być może przydałby się twarde wytyczne np. Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii, w jaki sposób te narady koordynacyjne organizować. Być może byłby potrzebny przykładowy model. Aczkolwiek nie jest to niezbędne. Niektóre miasta już teraz próbują znaleźć swoje rozwiązania. Mamy nadzieję, że będzie szło to coraz sprawniej.