Z analizy wokand sądowych wynika, że mieszkańcy nie chcą już w sąsiedztwie wielkich centrów handlowych. Chcemy kupować w dyskontach oraz małych i średniej wielkości supermarketach, o powierzchni 500-1500 m, na które nie musi zezwalać plan i wystarczy decyzja o warunkach zabudowy. Dotyczy to zwłaszcza marketów budowlanych i specjalistycznych, np. ze sprzętem AGD i RTV.
Trzy zamiast jednego
W Puszczykowie w woj. wielkopolskim stowarzyszenie ekologiczne uznało, że pomysł budowy aż trzech marketów w jednym miejscu „jest kolejnym oszpeceniem krajobrazu i wprowadza chaos przestrzenny".
W Dąbrowie Górniczej, gdzie Lidl miał mieć za sąsiada Rossmana i Pepco, naczelnik wydziału urbanistyki i architektury mogła jedynie wyjaśnić protestującym mieszkańcom Osiedla Tysiąclecia, że planowane przedsięwzięcie jest zgodne ze studium. Skoro inwestor spełnił wszystkie warunki, nie było formalnej możliwości odmówić pozwolenia na budowę.
– Uciążliwość zależy od gabarytów inwestycji – mówi radca prawny Łukasz Bernatowicz, ekspert Business Center Club. – Wiadomo, że będzie wzmożony ruch, szczególnie dolegliwy nocą i nad ranem, gdy trwają dostawy. Im większy obiekt, tym ruch większy. Jeżeli WOH, czyli wielkopowierzchniowy obiekt handlowy ma mieć powyżej 2 tys. mkw. powierzchni, może powstać tylko na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Inwestorzy mają jednak i na to sposób: stawiają dwa mniejsze budynki, a potem łączą je pasażem.