Nowa Huta w Krakowie, osiedle Sadyba w Warszawie i Konstancin-Jeziorna mają ze sobą wbrew pozorom wiele wspólnego. Każde z tych miejsc jest wpisane do rejestru zabytków jako układ urbanistyczny. Obecnie widnieje w nim ok. 980 układów. Wbrew pozorom na tego rodzaju terenie znajdują się nie tylko zabytki, ale bardzo często współczesne budynki. Ich właściciele nie mają łatwo.
Bez zgody ani rusz
Z remontami czy modernizacją jest bowiem jak z rosyjską ruletką: albo się uda, albo się nie uda. Decydujący głos ma co do zasady wojewódzki konserwator zabytków. W każdym wypadku trzeba mieć jego zgodę.
Na własnej skórze przetestował to właściciel posesji położonej na warszawskiej Sadybie. Chciał postawić dom. W urzędzie dzielnicowym dostał bez problemu warunki zabudowy. Zanim urzędnik je wydał, uzgodnił to z konserwatorem zabytków. Na późniejszym etapie załatwiania formalności budowlanych pojawiły się jednak komplikacje.
Kiedy wystąpił o pozwolenie na budowę, ten sam konserwator odmówił wydania zgody, chociaż projekt budowlany domu został przygotowany na podstawie zaleceń konserwatora zabytków.
Zgoda konserwatora ma bowiem charakter czysto uznaniowy, inaczej więc niż przy warunkach zabudowy czy pozwolenia na budowę. W tych dwóch wypadkach decyzje mają charakter związany. Co w praktyce oznacza, że jeżeli inwestycja spełnia warunki wynikające z przepisów, to urzędnik musi wydać zgodę.