Remont balkonów i tarasów we wspólnotach przysparza wielu problemów. Nie ma bowiem jasnych wytycznych w przepisach. Dlatego w razie sporu sięga się po orzecznictwo sądowe.
Właściciele lokali ponoszą wydatki związane z jego utrzymaniem. Uczestniczą też w kosztach zarządu związanych z utrzymaniem nieruchomości wspólnej.
Takimi kosztami są m.in. wydatki na remonty i bieżącą konserwację. Przepisy nie precyzują co należy rozumieć pod pojęciem nieruchomości wspólnej. Mówią jedynie, że w jej skład wchodzą głównie: grunt, części budynku i urządzenia, które nie służą wyłącznie do użytku właścicieli lokali. Nigdzie więc wprost nie mówią ani o balkonach, ani tarasach. Jak więc je traktować? Jako części wspólne czy nie? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna. Zależy od niej, kto płaci za remonty, czy właściciel czy wszyscy, czyli cała wspólnota. Najlepiej będzie, jak właściciele sami w uchwale ustalą, co dokładnie wchodzi w skład nieruchomości wspólnej, a co przynależy do mieszkania. Tego wielu jednak z nich nie robi.
Uchwała to podstawa
Spór o balkony gościł dwukrotnie na wokandzie Sądu Najwyższego. Za każdym razem sąd orzekał inaczej. W wyroku z 3 października 2002 r. stwierdził, że balkon służy wyłącznie do użytku właścicieli poszczególnych mieszkań. Oznaczało to w praktyce, że nie muszą szukać ekipy remontowej i za nią zapłacić. Długo jednak orzeczenie się nie utrzymało.
W uchwale z 7 marca 2008 r. SN przesądził, że elementy architektoniczne konstrukcji balkonu, które są trwale połączone z bryłą budynku, należy uznać za część wspólną budynku.