Od 2009 r., dzięki zmianom przepisów, limity te poszły w górę. Dlatego osoby zainteresowane „Rodziną” zyskały większy wybór mieszkań z dopłatami. Nadal jednak program jest krytykowany. Dziś właśnie dlatego, że sztucznie podwyższone limity cen – teraz gdy hossa na rynku jest odległym wspomnieniem – zniechęcają sprzedających (i na rynku wtórnym, i na pierwotnym) do obniżania stawek. Po co mieliby to robić, gdy oferta i tak mieści się w ustawowym limicie?
Kolejny zarzut to wysokość marż bankowych przy kredytach z dopłatami. Czy rzeczywiście powinna tu panować dowolność, skoro do rat dopłaca państwo? Kontrowersje budzi też pomysł pozbawienia dopłat lokali z rynku wtórnego. Single skarżą się z kolei, że dla nich nie ma wsparcia. Analitycy – że wojewodowie dowolnie kształtują wskaźniki niezbędne do ustalania limitów cen w programie dopłat itp.
Wsparcie państwa przy kupnie pierwszego mieszkania jest potrzebne. „Rodzina” odstaje jednak od rzeczywistości.