Bartosz Turek, analityk rynku nieruchomości z firmy Home Broker podkreśla, że wygaszanie programu dopłat do kredytów "Rodzina na swoim" przełożyło się na wzrost popytu i - w minimalnym stopniu - na skrócenie procesu sprzedaży mieszkań.
-Dziś od ogłoszenia o chęci sprzedaży nieruchomości do podpisania ostatecznej umowy mija średnio niespełna 4,5 miesiąca - podaje Bartosz Turek. Firma proces sprzedaży dzieli na dwa etapy: pierwszy od wprowadzenia oferty do sprzedaży do zawarcia umowy przedwstępnej, drugi od podpisania umowy przedwstępnej do zawarcia umowy ostatecznej.
- Na rynku wzrostowym transakcje zawierane są szybciej, ze względu na presję ze strony kupujących, a na spadkowym – wolniej - przypomina analityk. Analizując transakcje przeprowadzone w listopadzie ubiegłego roku widać, że do podpisania umowy dochodziło średnio po 122 dniach. - Może to być częściowo pokłosiem kończącego się programu „Rodzina na swoim", który wzmagał popyt na mieszkania w ostatnich miesiącach roku. I tak na przykład w grudniu podpisano aż 5,6 tys. takich umów. To o 9,1 proc. więcej niż w listopadzie i prawie dwukrotnie więcej niż w analogicznym okresie przed rokiem - liczy Bartosz Turek.
Dodaje, że w całym ostatnim kwartale zeszłego roku udzielono aż 15,8 kredytów z dopłatą. - Warto zauważyć, że w czwartym kwartale 2011 roku łączna liczba udzielonych kredytów hipotecznych zamknęła się w 51,8 tys. . Gdyby wynik 2012 roku miał być podobny, to można zaryzykować stwierdzenie, że w czwartym kwartale „Rodzina na swoim" odpowiadała za prawie co trzeci udzielony kredyt hipoteczny - mówi analityk.
Zastrzega jednak, że nawet tak duża popularność dofinansowanego kredytu w ostatnim kwartale roku nie poprawiła jeszcze odczytów danych o długości procesu sprzedaży za grudzień. - Wstępne dane pokazują, że w przypadku transakcji zakończonych w grudniu, od daty ogłoszenia chęci sprzedaży do podpisania umowy ostatecznej mijały średnio 134 dni, czyli niespełna 4,5 miesiąca. Wynik ten jest o 12 dni gorszy niż w przypadku transakcji zakończonych w listopadzie - mówi Bartosz Turek.