Reklama
Rozwiń

Koniec wsi w mieście

Prawie 30 proc. terenów w Warszawie to grunty rolne. Od stycznia w miastach mają zniknąć. Czy będzie boom inwestycyjny? Niekoniecznie, ale ziemia stanieje – mówią deweloperzy

Publikacja: 24.11.2008 10:14

Najwięcej jest ich w dzielnicach obrzeżnych. Pola stanowią ponad 50 proc. powierzchni Wilanowa i Bia

Najwięcej jest ich w dzielnicach obrzeżnych. Pola stanowią ponad 50 proc. powierzchni Wilanowa i Białołęki. Najmniej jest ich w lewobrzeżnym centrum stolicy: w Śródmieściu, na Woli i Ochocie. Roli nie ma tylko na Żoliborzu.

Foto: Życie Warszawy

Niemożliwe, 22 proc. to grunty rolne?! – mówi z niedowierzaniem wiceburmistrz Mokotowa Wojciech Turkowski. – No może rzeczywiście – analizuje szybko. – Mamy tereny na Łuku Siekierkowskim i w parku Pod Skocznią. Są rolne. Ale deweloperzy nie skarżyli się w urzędzie na kłopoty z inwestowaniem. Widać z odrolnieniem kłopotów nie było.

[srodtytul]Ile wsi w mieście[/srodtytul]

Gruntów rolnych nie ma tylko stołeczny Żoliborz. Najwięcej jest ich w Wilanowie i na Białołęce. I o ile w tych dzielnicach rzeczywiście można jeszcze spotkać pola kapusty i wiejskie gospodarstwa, to dziwić może, że nawet w dzielnicach kojarzonych z blokowiskami, jak Ursynów czy Targówek, 25 – 30 proc. terenów to ziemie rolne. Rolniczych terenów nie brakuje na Ochocie i Woli, a nawet w Śródmieściu.

– Wiele nieruchomości to ziemie rolne tylko na papierze – mówi nam jeden z dzielnicowych urzędników zajmujących się naliczaniem podatków. – Często zdarza się, że na jakimś terenie stoi osiedle domków jednorodzinnych, a podatnicy płacą jak za grunt rolny.

A różnica jest duża. Podatek od nieruchomości wynosi 25 gr za mkw. za rok. A ten sam podatek, ale odnoszący się do gruntu rolnego, wynosi ok. 3 gr za mkw. Ile pieniędzy tracą dzielnice, nie wiadomo.

Reklama
Reklama

– To raczej sporadyczne przypadki – uspokaja Alfreda Majek, zajmująca się gruntami rolnymi w miejskim Biurze Gospodarki Nieruchomościami. – Od kilku lat trwa kontrola ewidencji gruntów. Wydziały Geodezji i Podatkowy współpracują ze sobą. Ale zdarza się, że zmiana kwalifikacji gruntu następuje, gdy osiedle już dawno stoi.

Sama procedura odrolnienia gruntu nie jest prosta. Automatycznie zmienia się jego przeznaczenie tylko wówczas, gdy zostanie uchwalony nowy plan zagospodarowania. W ten sposób odrolniono np. część gruntów na Białołęce. Ale plany pokrywają tylko 20 proc. terenów miasta. Na ziemiach bez planu odrolnienie jest dwustopniowe. Deweloper musi najpierw wystąpić o warunki zabudowy, a jeśli one zezwalają na budownictwo, to przed uzyskaniem pozwolenia musi wystąpić o wyłączenie gruntu z produkcji rolnej.

– To jest horror. Papier trzeba uzyskać, zanim zacznie się budowę. To trwa i kosztuje – mówi prezes Dom Development Jarosław Szanajca. Urzędnicy w BGN przyznają, że w skali miasta to kwota 4 mln rocznie. – A i tak urzędnicy robią wszystko, by na odrolnienie nie pozwolić – dodaje Szanajca. – Odwlekają decyzję, żądają dodatkowych dokumentów.

[srodtytul]Miasto już nie dla roli[/srodtytul]

To ma się zmienić. Sejm uchwalił, że ziemia w dużych miastach będzie odrolniana automatycznie. Ustawa czeka na podpis prezydent. Ma wejść w życie od stycznia 2009 r. Zakłada, że jeśli warunki zabudowy zezwolą na osiedle mieszkaniowe, grunt przestaje być rolny.

Czy oznacza to boom inwestycyjny? – Rewolucji się nie spodziewamy, choć rzeczywiście, dużo mamy teraz pól – mówi rzecznik Wilanowa Małgorzata Franaszczak. – Ale to są prywatne grunty, które cały czas są sprzedawane. Deweloperzy radzą sobie z odrolnianiem. Boom w naszej dzielnicy już trwa.Ale deweloperzy przyznają, że po Nowym Roku na rynku na pewno pojawi się więcej ziemi na sprzedaż.

Reklama
Reklama

– Odrolnienie zwiększy podaż, więc spodziewamy się obniżki cen – mówi Maciej Gnoiński z zarządu J. W. Construction. – I urzędnik nie będzie już blokował inwestycji – dodaje prezes Dom Development. Ale przypomina, że teraz, z powodu kryzysu, boomu spodziewać się nie należy.

Ustawa nie oznacza końca pól z kapustą w mieście. Mimo że ziemia nie będzie rolna, właściciel nadal może ją użytkować, jak zechce – także uprawiać.

Niemożliwe, 22 proc. to grunty rolne?! – mówi z niedowierzaniem wiceburmistrz Mokotowa Wojciech Turkowski. – No może rzeczywiście – analizuje szybko. – Mamy tereny na Łuku Siekierkowskim i w parku Pod Skocznią. Są rolne. Ale deweloperzy nie skarżyli się w urzędzie na kłopoty z inwestowaniem. Widać z odrolnieniem kłopotów nie było.

[srodtytul]Ile wsi w mieście[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Reklama
Sądy i trybunały
Coraz więcej wakatów w Trybunale Konstytucyjnym. Prawnicy mówią, co trzeba zrobić
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Prawnicy
Prof. Marcin Matczak: Dla mnie to podważalny prezydent
Zawody prawnicze
Rząd zmieni przepisy o zawodach adwokata i radcy. Projekt po wakacjach
Matura i egzamin ósmoklasisty
Uwaga na świadectwa. MEN przypomina szkołom zasady: nieaktualne druki do wymiany
Podatki
Rodzic może stracić ulgi w PIT, jeśli dziecko za dużo zarobi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama