Rządowy program „Rodzina na swoim”, czyli dopłaty do rat kredytowych za mieszkania, ma szanse wreszcie ruszyć na dobre. Od 2 stycznia podniesiony został wskaźnik stosowany do obliczenia górnego limitu ceny metra lokalu. W tej chwili, przykładowo, jest to 7142,8 zł w Warszawie czy 5679,8 zł we Wrocławiu.

Niestety, w wielu największych miastach wciąż trudno znaleźć ofertę spełniającą wymogi programu.

Jak wyliczyli analitycy Metrohouse, w Krakowie jedynie 2 proc. lokali wystawionych na sprzedaż na rynku wtórnym spełnia kryteria programu. W Gdańsku jest to 3 proc., we Wrocławiu – 8 proc., a w Warszawie – 11 proc. Z tym, że w wielu podwarszawskich miejscowościach, np. w Piasecznie, żadne mieszkanie nie spełnia kryteriów (inny wskaźnik jest dla głównych miast, inny dla województwa).

Są jednak i takie miejsca, gdzie niemal wszystkie oferowane mieszkania można kupić w kredycie z dopłatą. Kryteria spełnia ponad 80 proc. lokali w Bydgoszczy, Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim. Ponad 70 proc. w Olsztynie, Łodzi, Opolu, Toruniu i Katowicach. W Poznaiu jest to 62 proc. Zdaniem Marcina Jańczuka z agencji nieruchomości Metrohouse wraz ze spadkiem cen mieszkań pula lokali spełniających wymogi programu będzie rosła. – Następstwem zmiany wskaźników może być też większy popyt na mieszkania o podstawowym standardzie, do remontu, które już od pewnego czasu stają się towarem coraz bardziej poszukiwanym – dodaje. Wielu kupujących decydować się będzie na mieszkania o niższym standardzie i mniejsze, niż pierwotnie zakładali, by spełnić wymogi kredytowe.