Wystarczy zajrzeć na budowlane fora internetowe, by poczytać skrajne opinie wygłaszane zarówno przez wykonawców, jak i inwestorów.
Płytki rektyfikowane produkowane są po to, by móc wykonać okładzinę ceramiczną bez fug, czyli taką, w której płytki praktycznie przylegają jedna do drugiej. Co prawda niektórzy próbują wykonać taką okładzinę z tradycyjnych płytek, ale z reguły kończy się to niepowodzeniem. Nie radzę zatem stosować takiego rozwiązania, gdyż tradycyjne płytki tylko z pozoru są równe. A poza tym i tak nie uda się osiągnąć efektu bezspoinowej okładziny, gdyż mają one obłe krawędzie.
Zasady przyklejania płytek rektyfikowanych są w gruncie rzeczy takie same jak w przypadku tradycyjnych, należy jednak zwracać uwagę na pewne szczegóły. Pierwszy z nich to dylatacje okładziny. Ponieważ pomiędzy płytkami z założenia nie ma przerw, a naprężenia z tytułu na przykład rozszerzalności cieplnej i tak mogą wystąpić, więc bardzo ważne jest poprawne wykonanie dylatacji całej okładziny.
Jeśli są to duże powierzchnie, to powinny być one podzielone – zarówno w warstwie podłoża, jak i kleju – na pola o powierzchni nie większej niż 9 m, i to jak najbardziej zbliżone do kwadratu o boku 3 x 3 m. W korytarzach wydzielone dylatacjami pola nie powinny wykraczać poza wymiary 1 x 1,5 m. Do wypełniania przerw dylatacyjnych trzeba używać materiałów trwale elastycznych albo specjalnych listew.
Drugi szczegół, o jakim należy pamiętać, to zachowanie pełnego zespolenia płytki z klejem i podłożem. Zapewni to jednakowe warunki pracy dla każdej z płytek i większą ich przyczepność w porównaniu z technologią przyklejania płytek na grzebień.