– Miałem do wyboru: albo ten dom zostawić, albo zacząć o niego walczyć. Gdybym wyjechał, za kilka tygodni musiałbym wrócić fadromą i zepchnąć to wszystko do rzeki, bo do niczego by się już nie nadawało. Postanowiłem powalczyć – wspomina Mariusz Bartczak z Konina. [wyimek]O bieżącej sytuacji na zagrożonych i zalanych terenach - [b]czytaj [link=http://rp.pl/powodz" "target=_blank]rp.pl/powodz[/link][/b][/wyimek]
Kilka dni temu zadzwoniła do niego koleżanka z Niemiec: "Widziałam twój dom, mignął mi w telewizji, ale nie chciałam wierzyć". – Bo chyba rzeczywiście trudno uwierzyć, że ktoś może się okopać na rzece – wzdycha pan Mariusz.
[srodtytul]Za barykadą sucho[/srodtytul]
Osada 3 leży na skraju Konina, właściwie już poza miastem. Parkujemy samochód przy wejściu na wał przeciwpowodziowy. Kilkanaście metrów stąd skrzy się w słońcu wielka woda.
– Rzeka jest jakieś 600 m dalej. Nigdy tutaj nie sięgała. Aż do teraz – tłumaczy Bartczak.