Swój dom chyba obroniłem

Jak mieszkaniec Konina uratował przed powodzią dobytek

Publikacja: 30.05.2010 20:45

Mariusz Bartczak z Bożeną Witkowską i innymi znajomymi usypał wokół domu barykadę z worków

Mariusz Bartczak z Bożeną Witkowską i innymi znajomymi usypał wokół domu barykadę z worków

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

– Miałem do wyboru: albo ten dom zostawić, albo zacząć o niego walczyć. Gdybym wyjechał, za kilka tygodni musiałbym wrócić fadromą i zepchnąć to wszystko do rzeki, bo do niczego by się już nie nadawało. Postanowiłem powalczyć – wspomina Mariusz Bartczak z Konina. [wyimek]O bieżącej sytuacji na zagrożonych i zalanych terenach - [b]czytaj [link=http://rp.pl/powodz" "target=_blank]rp.pl/powodz[/link][/b][/wyimek]

Kilka dni temu zadzwoniła do niego koleżanka z Niemiec: "Widziałam twój dom, mignął mi w telewizji, ale nie chciałam wierzyć". – Bo chyba rzeczywiście trudno uwierzyć, że ktoś może się okopać na rzece – wzdycha pan Mariusz.

[srodtytul]Za barykadą sucho[/srodtytul]

Osada 3 leży na skraju Konina, właściwie już poza miastem. Parkujemy samochód przy wejściu na wał przeciwpowodziowy. Kilkanaście metrów stąd skrzy się w słońcu wielka woda.

– Rzeka jest jakieś 600 m dalej. Nigdy tutaj nie sięgała. Aż do teraz – tłumaczy Bartczak.

Początkowo skaczemy z kamienia na kamień. Potem pakujemy się do pontonu i ciągniemy za linę rozwieszoną między płotem i domem. Gospodarz brodzi obok ubrany w wodery (nieprzemakalne ubranie: połączone ze sobą gumowe buty i spodnie). Woda sięga mu po pachwiny. – Teraz opada. Niedawno była tak głęboka, że nawet w woderach człowiek by nie przeszedł – mówi.

Docieramy do celu. Przełazimy przez barykadę z worków wypełnionych piaskiem, która otacza niewielki biały dom. Wewnątrz – niemal sucho. Przy drzwiach warczy pompa – zbiera wodę sprzed zasieków i wtłacza prosto do węży, które ciągną się na suchy ląd, aż za przeciwpowodziowy wał. – Wały trochę przesiąkają, ale powinny wytrzymać – mówi pan Mariusz.

[srodtytul]Pomogli sąsiedzi [/srodtytul]

Wielka woda przyszła w piątek 21 maja. – Trochę nas zaskoczyła – przyznaje Bartczak.

Jego dom stoi co prawda przed wałem, ale wznosi się jakieś 2,5 m powyżej koryta Warty. Szybko się jednak okazało, że i on jest poważnie zagrożony.

– Strażacy namawiali mnie, żebym wyjechał. Ale się zawziąłem. Wywiozłem tylko żonę i dwoje dzieci. A potem kupiłem worki, piasek i zacząłem budować wokół domu wał – opowiada.

Wkrótce dołączyli sąsiedzi, znajomi. W akcji mogło wziąć udział nawet 40 osób. – W pewnym momencie pracowaliśmy praktycznie bez przerwy. Gdy taczki nie mogły już przejechać, ludzie pakowali worki do takiego wielkiego plastikowego pojemnika i pchali po wodzie – wspomina Bożena Witkowska, przyjaciółka Bartczaków.

Na budowę barykady poszło 4,5 – 5 tys. worków i jakieś 170 ton piachu. Część Bartczak kupił sam, resztę załatwili życzliwi ludzie. I tak było ze wszystkim. Bartczak kupił jedną pompę, drugą pożyczyli mu strażacy ochotnicy z pobliskiego Lichenia. Ma też trzy pontony. – Jeden załatwił szwagier, drugi dziennikarze lokalnego portalu, trzeci kupiliśmy sami – wylicza.

[srodtytul]Z miasta nad wodę [/srodtytul]

Dla Bartczaków dom w Osadzie to niemal wszystko. Pan Mariusz na co dzień świadczy usługi alpinistyczne

, jego żona pracuje w przepompowni wody.

Mają dwoje nastoletnich dzieci. Wcześniej mieszkali w bloku w mieście. A tu przestrzeń, cisza, mnóstwo zieleni.

– Dom ma prawie 100 lat. Trzeba było w niego włożyć sporo serca i czasu. Nawet nie skończyli go jeszcze remontować – mówi Bożena Witkowska.

Siedzimy w niemal pustej kuchni. Meble zostały wyniesione na położony wyżej taras. Stoją tam przykryte plandeką.

Może nie trzeba było kupować domu tak blisko rzeki? – Ale przecież nie ja go tu zbudowałem. Poza tym nikt się nie spodziewał, że powódź może być tak duża. Nawet w 1997 r. woda nie podeszła tak daleko – mówi Bartczak.

A pani Bożena dorzuca: – Nikt się nie sprzeciwiał, by ludzie tu zamieszkali, mieszkańcy płacili podatki. Dlatego teraz nie można mówić: "Nie powinniście tutaj mieszkać".

Woda w okolicach Konina powoli opada. – W mieście obowiązuje jeszcze alarm przeciwpowodziowy. Większego zagrożenia jednak nie ma – zapewnia Elżbieta Miętkiewska z konińskiego magistratu.

Miasto wyszło z powodzi niemal bez szwanku. Ale pan Mariusz dużo ryzykował. – Fala mogła porwać worki i zalać dom. Nikogo jednak nie możemy ewakuować na siłę – mówi Andrzej Lewandowski, rzecznik konińskiej straży. – Rozumiem argumenty pana Bartczaka. Zastanawiam się jednak, czy nie lepiej, by pozwolił na zalanie domu. Mógłby go osuszyć, a tak bez przerwy pompuje wodę wokół i podmywa fundamenty.

Tymczasem Bartczakowi pozostało już tylko czekać. – Dom chyba obroniłem. Sam boję się jednak tego, co zobaczę, gdy woda opadnie – mówi.

[ramka][srodtytul]Fala słabnie, ale prognozy są złe[/srodtytul]

Poznań na razie skutecznie walczy z Wartą, która wczoraj sięgnęła tam 659 cm. Woda zagroziła kilku domom. Miasto funkcjonuje jednak normalnie, choć prewencyjnie ewakuowano 28 osób.

Docierająca do Zachodniopomorskiego fala powodziowa Odry była niższa od spodziewanej. W Koleńsku, w gminie Boleszkowice, gdzie prewencyjnie ewakuowano cztery rodziny, woda rosła jeszcze w sobotę, ale wczoraj przestała się podnosić (od poziomu 528 cm). Do Szczecina fala ma dotrzeć w czwartek. Z prognoz IMiGW wynika, że niż z południa niesie długotrwałe i obfite opady (do 150 l na mkw.). Deszcze mogą zagrozić regionom walczącym ze skutkami powodzi, głównie Małopolsce i Śląskowi. Wczoraj w Katowicach komisarz UE ds. polityki regionalnej Johannes Hahn mówił: – Oczekuję wniosku Polski o wsparcie z Funduszu Solidarności UE po ustaleniu całkowitej wielkości strat.

– Miałem do wyboru: albo ten dom zostawić, albo zacząć o niego walczyć. Gdybym wyjechał, za kilka tygodni musiałbym wrócić fadromą i zepchnąć to wszystko do rzeki, bo do niczego by się już nie nadawało. Postanowiłem powalczyć – wspomina Mariusz Bartczak z Konina. [wyimek]O bieżącej sytuacji na zagrożonych i zalanych terenach - [b]czytaj [link=http://rp.pl/powodz" "target=_blank]rp.pl/powodz[/link][/b][/wyimek]

Kilka dni temu zadzwoniła do niego koleżanka z Niemiec: "Widziałam twój dom, mignął mi w telewizji, ale nie chciałam wierzyć". – Bo chyba rzeczywiście trudno uwierzyć, że ktoś może się okopać na rzece – wzdycha pan Mariusz.

Pozostało 88% artykułu
Nieruchomości
Rynek luksusowych nieruchomości ciągle rośnie. Rezydencja za 50 mln zł
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Korona Legionowa na półmetku
Nieruchomości
Invesco Real Estate kupuje nowy hotel na Wyspie Spichrzów
Nieruchomości
Trei wybuduje mieszkania w Milanówku. Osiedle na poprzemysłowym terenie
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Nieruchomości
MLP Rzeszów na starcie. Inwestycja typu greenfield