Upatrzyłam sobie mieszkanie na Osiedlu Bursztynowym w Wawrze – opowiada pani Agata. – Poszłam do dewelopera, podpisałam umowę, wpłaciłam 5 proc. wartości mieszkania. I poszłam do banku po kredyt hipoteczny. To, co po kilku tygodniach w swoim banku usłyszałam, zmroziło mi krew w żyłach. Okazało się, że choć mam zdolność kredytową, to kredytu na to mieszkanie nie dostanę, bo są roszczenia do gruntu, na którym stoi blok. Taką samą odpowiedź pani Agata usłyszała w kilku innych bankach. Przyznaje, że w firmie J.W. Construction poinformowano ją, że są roszczenia. Ale uspokojono, że to tylko sprawa formalna i firma nie jest stroną w sprawie.
– Zanim wpłaciłam kilkanaście tysięcy, znajomy prawnik przejrzał wszystkie dokumenty i nie zauważył żadnych nieprawidłowości. Więc nie miałam obaw przed nabyciem tego mieszkania – tłumaczy pani Agata.
[srodtytul]Księga była czysta[/srodtytul]
– Gdy kupowaliśmy grunt od firmy należącej kiedyś do Skarbu Państwa, nie mieliśmy żadnych informacji o roszczeniach. Nie były ujawnione w księdze wieczystej. Pojawiły się rok po transakcji – mówi Tomasz Panabażys, zarządzający sprzedażą w firmie J.W. Construction. Przyznaje, że teraz roszczenia są w księgę wpisane. – Wiemy, że mieszkańcy mają kłopoty z kredytem – dodaje.
[wyimek]O innej kłopotliwej inwestycji J.W. Construction czytaj w artykule: [link=http://www.rp.pl/artykul/8,540702-Nie-wybudowali---.html]Zamiast wręczyć klucze, deweloper wypowiada umowy[/link][/wyimek]