Drastycznie spada liczba transakcji z drugiej ręki – alarmują warszawscy pośrednicy. – Wyniki sprzedaży w marcu 2011 r. to 80 proc. obrotów z analogicznego okresu 2010 r. Nie jest to więc żadna rewelacja, biorąc pod uwagę że ubiegły rok nie należał do najlepszych dla pośredników – zauważa Jerzy Sobański, rzecznik Warszawskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami i szef biura Akces. Lokale, które w ubiegłym miesiącu znalazły nabywcę, miały wyjściową, średnią cenę 440,6 tys. zł, a transakcyjną – 428,7 tys. zł.
Złe wyceny
W warszawskich oddziałach Metrohouse w marcu tego roku odnotowano podobną liczbę transakcji co w tym samym miesiącu rok temu. Ale początek roku zwiastował co innego: w styczniu i lutym 2011 r. pośrednicy Metrohouse zarejestrowali dwukrotny wzrost liczby transakcji w porównaniu z początkiem 2010 r.
– Spory wpływ na taki rozwój wydarzeń miały zapowiedzi rządu dotyczące wycofania dopłat programu RnS dla rynku wtórnego. Przełożenie widać w statystykach – 81 proc. naszych transakcji to mieszkania kwalifikujące się do dopłat. Sprzedawały się szybko, średnio w ciągu ok. 86 dni. To najkrótszy czas od początku 2009 r. – tłumaczy Marcin Jańczuk z Metrohouse & Partnerzy.
Zdaniem pośredników tylko dobrze wycenione lokale sprzedają się dobrze – w ciągu dwóch miesięcy. Jaka jest pula takich ofert? Niezbyt imponująca. Według warszawskiego MLS zaledwie niecałe 36 proc. mieszkań znalazło nowego nabywcę w tak krótkim czasie, a ok. 30,6 proc. ofert „wisiało" w stołecznych ogłoszeniach ponad 100 dni, przy czym rekordziści czekali na kupca ok. dwóch lat. W takich sytuacjach zwykle kończy się na upustach.
– Właściwie skalkulowana oferta spowoduje, że lokal znajdzie nowego właściciela bardzo szybko. Np. niedawno wystawiona na sprzedaż kawalerka w Śródmieściu (9,5 tys. zł za mkw.) czekała na chętnego zaledwie trzy dni – zapewnia Sobański. Największym zainteresowaniem kupujących cieszą się mieszkania dwu- i trzypokojowe (ponad 42 proc. transakcji) i kawalerki (14 proc. transakcji).