Lokalne podtopienia to często konsekwencja niedrożnych rowów i kanałów. Ludzie, zmęczeni ciągłymi remontami, chcą występować z roszczeniami. Nie jest to proste, bo nie wiadomo do kogo.
Największy kłopot jest z niewielkimi rowami. Mogą stanowić odrębną nieruchomość należącą do Skarbu Państwa czy np. gminy albo być częściami nieruchomości, przez którą przebiegają. Mają wówczas prywatnych właścicieli. Zazwyczaj na każdym odcinku innego. Właściciele często nie są w ogóle tego świadomi i nie spodziewają się żadnych roszczeń.
Prościej jest z większymi kanałami, te bowiem – zgodnie z prawem wodnym – należą do Skarbu Państwa.
Prosta tylko definicja
Jak odróżnić rów od kanału? Tylko ustawowa definicja jest prosta. Ten pierwszy przy ujściu ma mniej niż 1,5 m szerokości. Ten drugi jest szerszy. Biorąc pod uwagę to, że rów ma ujście wiele kilometrów od miejsca, w którym doszło do podtopienia, i to, że był budowany kilkadziesiąt lat temu i po dokumentacji nie ma śladu, sprawa jest prawie beznadziejna.
– Często do takiego rowu nikt nie chce się przyznać – mówi Joanna Wilczyńska, ekspert opolskiej firmy Atmoterm SA zajmującej się ochroną środowiska. – Nie wiedzą tego gminy, nie przyznają się ani właściciele posesji, ani np. leśnicy, jeżeli przechodzi przez las – dodaje.