Magdalena Le Bihan, pośredniczka z agencji Azur Polska, uważa, że klienci, którzy dopiero zaczynają sprzedaż mieszkań, zwykle zawyżają ceny. Dopiero po kilku tygodniach, jeśli zależy im na szybkiej transakcji, weryfikują swoje oczekiwania. – Jeśli lokalizacja jest atrakcyjna, a cena lokalu rynkowa albo nieco poniżej rynkowej, nieruchomość jest zwykle sprzedawana wśród sąsiadów, znajomych czy rodziny – mówi Magdalena Le Bihan. – Pomimo spowolnienia na rynku mieszkań w dobrych lokalizacjach i rozsądnych cenach nie ma wcale tak wiele – podkreśla. Według niej klienci gotówkowi są w stanie zawrzeć transakcję w ciągu tygodnia. Warunek: dobra lokalizacja i cena niższa od rynkowej o ok. 20 proc.
Także według Marcina Płazińskiego z Emmersona, firmy doradczej i pośredniczącej w obrocie nieruchomościami, w polowaniu na okazje uprzywilejowani są klienci z gotówką. – Ich szanse na korzystny zakup są zdecydowanie większe niż posiłkujących się kredytem – podkreśla Marcin Płaziński.
Magdalena Le Bihan podkreśla, że prawdziwe okazje pojawiają się na rynku kilka razy w roku i znikają po kilku tygodniach. Jednocześnie zastrzega, że „okazyjna" cena może wynikać z nieuregulowanego stanu prawnego albo wad lokalu, podawania w ogłoszeniu innej powierzchni, niż figuruje w dokumentach czy fatalnego położenia, np. przy głośnej ulicy.
20 proc. jeśli mieszkanie jest o tyle tańsze od podobnych ofert, to jego cena jest okazyjna
Marcin Płaziński radzi, by za okazjami rozejrzeć się także na rynku pierwotnym. – Na osiedlach, których budowa ma dopiero ruszyć, często prowadzona jest przedsprzedaż mieszkań. Można je wtedy kupić w atrakcyjnej cenie. Ale odległy termin oddania lokalu do użytku wiąże się z pewnym ryzykiem – nie ukrywa Marcin Płaziński. Dodaje, że okazje mogą się trafiać także w ukończonych już projektach deweloperskich, kiedy to firmy udzielają rabatów, bo chcą zamknąć inwestycję.