Na ławie oskarżonych zasiądą były prezes, członek zarządu, księgowa i radca prawny Domeny, która budowała mieszkania przy ul. Studenckiej na Mokotowie i Głębockiej na Białołęce w Warszawie.
Czy zawinili
Najpoważniejsze zarzuty postawiono byłemu szefowi i prawniczce spółdzielni. – Choć spółdzielnia była zagrożona niewypłacalnością, to przenieśli oni własność budynku przy ul. Studenckiej na rzecz spółki Ekologiczne Systemy Budowlane. Tym samym narazili 15 nabywców mieszkań na straty – mówi prokurator Wojciech Sołdaczuk, autor aktu oskarżenia. – Klienci, którzy zapłacili niemal całą kwotę za mieszkania, do dziś ich nie mają. Nie odzyskali też wpłaconych pieniędzy – podkreśla.
Dodatkowe zarzuty wobec prezesa, członka zarządu i księgowej dotyczą nierzetelnie sporządzonych sprawozdań finansowych oraz łamania ustawy o rachunkowości.
– Żaden z oskarżonych nie przyznał się do winny, odmawiając złożenia wyjaśnień. Te złożyła jedynie radca prawny. Zapewniła, że godząc się na oddanie budynku innej spółce, nie wiedziała, że Domena jest w trudnej sytuacji finansowej – tłumaczy Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Sprawa utknęła w sądzie. Pierwszy termin rozpoczęcia procesu był wyznaczony na maj ub.r. Sprawa nie weszła na wokandę, bo rozchorował się sędzia referent. Kolejną próbę sąd miał podjąć w ubiegły wtorek. Sędzia ponownie przyniósł zwolnienie – do 25 lutego. Wierzyciele spółdzielni obawiają się, że sąd nie zdąży sprawy rozstrzygnąć.