Rynek wtórny po Rodzinie na swoim

Mieszkania używane sprzedają się słabo. Ale rośnie popyt na duże M.

Publikacja: 04.03.2013 05:18

Tomasz Błeszyński, doradca na rynku nieruchomości, ocenia, że początek roku nie przyniósł na rynku wtórnym wielu nowych transakcji. – Nie ma w tym jednak nic nadzwyczajnego. W styczniu biura nieruchomości finalizowały sprzedaż mieszkań rozpoczętą w grudniu, nawet jeszcze z dopłatami w ramach „Rodziny na swoim" – mówi Tomasz Błeszyński. Dodaje, że klienci, którzy dziś chcą kupić mieszkanie, powoli sondują rynek, sprawdzają, jakie bonusy dostaną, zastanawiają się, czy czekać na kolejne obniżki.

Klient z pieniędzmi

Marcin Jańczuk z Metrohouse &Partnerzy zauważa, że nowością jest ożywienie na rynku największych mieszkań. – Dawno już nie mieliśmy do czynienia z transakcjami dotyczącymi lokali o powierzchni 120–130 mkw. Tymczasem po obniżkach cen takowe zaczynają się pojawiać – podkreśla Marcin Jańczuk. Dodaje, że w Warszawie najwięcej transakcji zamyka się jednak w kwocie 270–370 tys. zł. Sprzedają się głównie mieszkania dwupokojowe i niewielkie trzypokojowe w blokach z wielkiej płyty.

8,3 tys. zł Średnia cena ofertowa 1 mkw. używanego mieszkania w stolicy w styczniu – wg portalu Domy.pl

Tomasz Błeszyński twierdzi, że jeśli już dochodzi dziś do transakcji, to większość klientów wykłada gotówkę. Czasem w niewielkim stopniu wspomagają się kredytem.

O małej sprzedaży mieszkań używanych – zarówno w Warszawie, jak i całym kraju – mówi Jarosław Mikołaj Skoczeń z Emmersona, firmy doradczej i pośredniczącej w obrocie nieruchomościami. – Wpływ na to ma kilka czynników: mały dostęp do kredytów hipotecznych, brak programów wspierających sprzedaż, a także ceny na rynku wtórnym. Są one wyższe od cen dyktowanych na rynku pierwotnym – mówi Skoczeń. Podkreśla, że deweloperzy, aby pobudzić sprzedaż, obniżają ceny mieszkań. – Przeceny na rynku pierwotnym sięgają nawet 30 procent – szacuje przedstawiciel Emmersona. Dodaje, że właściciele używanych lokali nie mogą sobie pozwolić na takie rabaty. – Lokale kupowali w boomie po wysokich cenach. Trzeba też pamiętać o kosztach kredytu hipotecznego – tłumaczy Skoczeń. Dodaje, że coraz częściej jednak także na rynku wtórnym pojawiają się okazje.

Zdaniem Marcina Jańczuka grupa wstrzymujących się z zakupem klientów na pewno nie jest na tyle duża, by spowodować zastój na rynku. – Początek roku po prostu nie jest dobrym okresem dla obrotu nieruchomościami – mówi Marcin Jańczuk. – Z naszych obserwacji wynika jednak, że liczba transakcji w styczniu br. jest porównywalna do poziomu z 2012 r., a nawet nieznacznie go przewyższa – podkreśla.

Kto może czekać

Zdaniem Tomasza Błeszyńskiego czekać na kolejne obniżki mogą osoby kupujące mieszkania inwestycyjnie, np. pod wynajem. – Im taniej kupią, tym rentowność inwestycji większa – tłumaczy doradca rynku nieruchomości. – Szukający mieszkań dla siebie powinni rozważyć, czy w ogóle lokal kupować, zwłaszcza na kredyt. Może lepiej skorzystać z wynajmu, a zaoszczędzone na transakcji pieniądze zainwestować, zamiast utrzymywać dewelopera i przez lata przynosić zyski bankom? – podpowiada Tomasz Błeszyński.  Według niego trzeba zerwać ze stereotypem, że mieszkanie trzeba kupić bez względu na wszystko i żyć w strachu, czy będzie mnie stać na spłatę kredytu.

Z kolei Jarosław Mikołaj Skoczeń zauważa, że jeszcze trzy–cztery lata temu nikomu się nie śniło, że w Warszawie będzie można kupić 1 mkw. lokalu poniżej 4 tys. zł. – A teraz takich ofert jest coraz więcej. Warto więc rozglądać się za własnym tanim mieszkaniem – uważa przedstawiciel Emmersona. Dodaje, że niedrogich mieszkań w Warszawie klienci szukają na Białołęce albo nawet pod miastem. – Najlepiej sprzedają się małe mieszkania o powierzchni ok. 30 mkw., a także 50-metrowe z dwoma, a najlepiej trzeba pokojami – zauważa Skoczeń.

A Marcin Jańczuk dodaje, że uwzględniając zmianę wartości nabywczej pieniądza w czasie, okazuje się, że realne ceny mieszkań wracają do poziomów sprzed szczytu hossy. – Jeszcze tego nie zauważamy, bo cały czas porównujemy wartości nominalne – tłumaczy przedstawiciel agencji Metrohouse & Partnerzy.

Tymczasem, jak podkreśla Marek Kiełpikowski, szef agencji Arenda M. Kiełpikowski w Bydgoszczy, problem leży gdzie indziej.

– Kiedy będzie nas stać na podstawowe dobra, np. na zakup nieruchomości? Z opublikowanego rankingu zamożności Europejczyków wynika, że dochód mieszkańca Unii jest średnio dwukrotnie wyższy niż Polaka, a w krajach starej Unii zarabia się czterokrotnie więcej niż u nas – przypomina Marek Kiełpikowski. – Droga do własnej nieruchomości nie wiedzie więc przez kolejny rok oczekiwania na 10-proc. spadki cen. Biorąc pod uwagę inflację (3,7 proc.) i koszt wynajmu (6,3 proc. wartości nieruchomości rocznie), kupujący na czekaniu nic nie zyska – twierdzi Marek Kiełpikowski. Jego zdaniem jedyną drogą do rozruszania rynku nieruchomości jest wzrost zamożności obywateli i wzrost optymizmu. Programy typu „Rodzina na swoim" niewiele tu zmienią.

Tomasz Błeszyński, doradca na rynku nieruchomości, ocenia, że początek roku nie przyniósł na rynku wtórnym wielu nowych transakcji. – Nie ma w tym jednak nic nadzwyczajnego. W styczniu biura nieruchomości finalizowały sprzedaż mieszkań rozpoczętą w grudniu, nawet jeszcze z dopłatami w ramach „Rodziny na swoim" – mówi Tomasz Błeszyński. Dodaje, że klienci, którzy dziś chcą kupić mieszkanie, powoli sondują rynek, sprawdzają, jakie bonusy dostaną, zastanawiają się, czy czekać na kolejne obniżki.

Pozostało 90% artykułu
Nieruchomości
Biurowiec The Form otwarty na najemców
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Develia sprzedała grunt przy Kolejowej we Wrocławiu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli