Plany zagospodarowania przestrzennego powinny odgrywać dużą większą rolę i być bardziej ścisłe – mówił Andrzej Biernacki, prezes trójmiejskiego oddziału Polskiego Związku Firm Deweloperskich. – Boję się, kiedy słyszę, że miejscowe plany mają być zaostrzane, bo już teraz są ostre. I bardzo często są głupie – ripostował architekt Karol Wawrzyniak.
Okazją do dyskusji o planach zagospodarowania przestrzennego była debata poświęcona projektom deweloperskim i urbanistycznym służącym mieszkańcom. W panelu, który odbył się drugiego dnia konferencji Real Estate Impactor w Gdyni, wzięli udział Andrzej Biernacki, prezes Oddziału Trójmiejskiego Polskiego Związku Firm Deweloperskich, Jan Juraszczyk, architekt w Cavatina Holding, Paulina Kisiel, kierownik Gdynia Design Days, Martyna Obarska, wicenaczelna „Magazynu Miasta", Krzysztof Sachs, dyrektor zarządzający PFI Future i Karol Wawrzyniak, architekt z biura projektowego Toprojekt. Eksperci zastanawiali się nad tym, jakie powinno być planowanie miast.
– Czemu powstały takie miejsca, jak otoczenie ulicy Domaniewskiej w Warszawie, zwane Mordorem? Czemu, tworząc je, nikt nie przewidział, że powstanie takie właśnie miejsce, w nocy świecące pustkami? – pytała Anna Krzyżanowska z „Rzeczpospolitej", prowadząca dyskusję.
– Planowanie przestrzenne, planowanie miejscowe, centralne długo były traktowane u nas jako krok wstecz. Lubimy sięgać po zachodnie przykłady i z nich czerpać, ale w tej właśnie materii sięgnęliśmy powierzchownie i stworzyliśmy nieprzemyślaną zabudowę – mówił o Mordorze Jan Juraszczyk. – Ona została zaczerpnięta z Zachodu, ale bez szerokiego planu na tę część miasta.
– Może więc miasta powinny bardzo ściśle określać, co dany inwestor powinien budować na danym terenie – dopytywała Anna Krzyżanowska.