Reklama
Rozwiń
Reklama

Rodzina na swoim po angielsku

Brytyjscy deweloprzerzy mogą być zmuszeni do budowania na zgromadzonych terenach. W przeciwnym razie mogą je stracić na rzecz gmin.

Publikacja: 23.06.2013 12:49

Rodzina na swoim po angielsku

Foto: Fotorzepa, Dariusz Gorajski

To propozycja labourzystów. Lider Partii Pracy Ed Miliband uważa, że firmy które trzymają tereny w swoich bankach ziemi w oczekiwaniu na wzrost cen, muszą je wykorzystać. Inaczej je stracą. To jedno z posunięć, które ma złagodzić deficyt domów.

W przemówieniu w Birmingham Miliband sugeruje, że firmy budowlane, które odmówią realizacji inwestycji na terenach objętych pozwoleniami na budowę, powinny być karane. Samorząd mógłby mieć także prawo przymusowego wykupu gruntów, które leżą latami, mimo że są objęte planami zagospodarowania.

Propozycja została włączona do programu politycznego, który Partia Pracy przedstawi w nadchodzących wyborach.

W całym kraju wydano 400 tys. pozwoleń na budowę domów, co odpowiada miastu wielkości  Birmingham (liczba ludności: ponad 1 mln). Nikt ich jednak nie realizuje. W praktyce są to banki ziemi czy lokaty w ziemię.

Lider labourzystów zauważa, że ceny nieruchomości podskoczyły tak wysoko, że że dla wielu młodych pracujących rodzin posiadanie domu jest nieosiągalne. Jest przekonany, że zamiast szukać nowych lokalizacji pod inwestycje, domy powinny być budowane na terenach, które mają zatwierdzone już plany zagospodarowania.

Reklama
Reklama

Ed Miliband ocenia, że obietnicę dane Brytyjczykom, że każde kolejne pokolenie będzie żyć w lepszych warunkach niż poprzednie, zostały złamane. Młodzi ludzie nie mogą sobie pozwolić na własny dom.

Od dziesięcioleci nie buduje się wystarczająco dużo. W rezultacie ceny domów i mieszkań wzrosły, nawet w tym trudnym ekonomicznie czasie. Pracujący dwudziestolatkowie, zanim będą mogli pozwolić sobie na nieruchomość, muszą oszczędzać ok. 30 lat. To czyni młodych ludzi niezdolnymi do rozpoczęcia życia na takim poziomie, jaki miało zagwarantowane pokolenie ich rodziców.

Ed Miliband stwierdza jednocześnie, że pewien zasób banków ziemi jest jednak niezbędny, aby utrzymać minimalną rezerwę gruntów pod zabudowę. 




To propozycja labourzystów. Lider Partii Pracy Ed Miliband uważa, że firmy które trzymają tereny w swoich bankach ziemi w oczekiwaniu na wzrost cen, muszą je wykorzystać. Inaczej je stracą. To jedno z posunięć, które ma złagodzić deficyt domów.

W przemówieniu w Birmingham Miliband sugeruje, że firmy budowlane, które odmówią realizacji inwestycji na terenach objętych pozwoleniami na budowę, powinny być karane. Samorząd mógłby mieć także prawo przymusowego wykupu gruntów, które leżą latami, mimo że są objęte planami zagospodarowania.

Reklama
Nieruchomości
Gdzie rosną nowe magazyny
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
Nieruchomości
Lublin. Mieszkania na wynajem z dopłatami do czynszu
Nieruchomości
Warszawa. Chętnych na biura więcej niż nowej powierzchni
Nieruchomości
Luksusowy hotel Roberta De Niro w Krakowie. Legendarny aktor na placu budowy Nobu
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Nieruchomości
Robert De Niro w Warszawie. Pięciolecie hotelu Nobu, będą kolejne inwestycje
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama