To propozycja labourzystów. Lider Partii Pracy Ed Miliband uważa, że firmy które trzymają tereny w swoich bankach ziemi w oczekiwaniu na wzrost cen, muszą je wykorzystać. Inaczej je stracą. To jedno z posunięć, które ma złagodzić deficyt domów.
W przemówieniu w Birmingham Miliband sugeruje, że firmy budowlane, które odmówią realizacji inwestycji na terenach objętych pozwoleniami na budowę, powinny być karane. Samorząd mógłby mieć także prawo przymusowego wykupu gruntów, które leżą latami, mimo że są objęte planami zagospodarowania.
Propozycja została włączona do programu politycznego, który Partia Pracy przedstawi w nadchodzących wyborach.
W całym kraju wydano 400 tys. pozwoleń na budowę domów, co odpowiada miastu wielkości Birmingham (liczba ludności: ponad 1 mln). Nikt ich jednak nie realizuje. W praktyce są to banki ziemi czy lokaty w ziemię.
Lider labourzystów zauważa, że ceny nieruchomości podskoczyły tak wysoko, że że dla wielu młodych pracujących rodzin posiadanie domu jest nieosiągalne. Jest przekonany, że zamiast szukać nowych lokalizacji pod inwestycje, domy powinny być budowane na terenach, które mają zatwierdzone już plany zagospodarowania.