Stadion Narodowy w Warszawie od kilku miesięcy zmniejsza straty. Dotyczy to jednak tylko jego bieżącego funkcjonowania, bo ok. 30 mln zł rocznie Skarb Państwa przeznacza na rozliczenie budowy.
Po aferach związanych z wynagrodzeniami prezesów Narodowego Centrum Sportu, a także kompromitującym meczem Polska–Anglia, kiedy stadion zamienił się w „basen narodowy", Ministerstwo Sportu i Turystyki postawiło na nowe otwarcie. Odebrało NCS-owi zarządzanie obiektem i powierzyło go spółce PL2012+, odpowiedzialnej wcześniej za przygotowania do Euro 2012. Kierowana przez Marcina Herrę spółka co jakiś czas chwali się poprawą wyników finansowych, rosnącym zainteresowaniem obiektem oraz coraz lepszym wizerunkiem.
Jest jej o tyle łatwiej, że obarczona jest jedynie bieżącymi kosztami funkcjonowania stadionu, które stara się bilansować przychodami komercyjnymi. Ale trwa jeszcze żmudny proces rozliczania samej budowy, za który odpowiada zupełnie inny podmiot, czyli NCS, któremu do nazwy dodano jedynie „Rozliczenia". Dopiero zamknięcie tego etapu pozwoli na uzyskanie pełnej dokumentacji powykonawczej i właściwe zakończenie budowy. Formalnie, mimo oddania obiektu do użytku, budowa nadal trwa.
30 mln zł rocznie
Nasuwa się pytanie, dlaczego do obsługi jednego obiektu istnieją dwa odrębne podmioty. Mogłoby się wydawać, że odebranie NCS-owi zarządzania stadionem powinno skutkować zakończeniem istnienia skompromitowanej spółki. Ministerstwo Sportu i Turystyki twierdzi jednak, że jej działanie jest niezbędne.
– Spółka odpowiada za usuwanie usterek stwierdzonych podczas odbiorów robót oraz wykonanie niezbędnych dla funkcjonowania stadionu dodatkowych prac. Zajmuje się również rozliczeniem umów zawartych w celu realizacji inwestycji, rozpatruje też roszczenia podwykonawców, którzy nie otrzymali należnego im wynagrodzenia od generalnego wykonawcy Stadionu Narodowego. Spółka wspiera również Prokuratorię Generalną SP w sporach z generalnym wykonawcą, a także prowadzi spory, których jest stroną – tłumaczy Katarzyna Kochaniak, rzeczniczka resortu.