Rynek nieruchomości na południu kontynentu nadal nie odżył po kryzysie finansowym. Europa Zachodnia i Środkowa ma się znacznie lepiej, a w Azji bańka rośnie.
- W większości krajów świata trzeci kwartał 2013 r. zakończył się wzrostem cen mieszkań i domów w porównaniu do analogicznego okresu przed rokiem - mówi Bartosz Turek z Lion's Bank. - Tak było aż w 22 na 34 przebadane przez nas rynki. Gdyby pokusić się o obliczenie średniej rocznej zmiany cen nieruchomości na wszystkich analizowanych rynkach, osiągnęlibyśmy wynik na poziomie 2,5 proc. rok do roku. Takiego nie notowaliśmy od 2011 roku. Dla porównania analogiczne obliczenia wykonane rok temu sugerowały średnią zmianę cen na 34 rynkach nieruchomości na poziomie 0,3 proc. rocznie.
Nie wszędzie jednak wynik jest dobry. W gronie badanych przez Lion's Bank krajów widać wyraźne podziały na kilka grup. - Dla przykładu w gronie krajów anglosaskich notowane są coraz większe wzrosty cen, ale z wyjątkiem Kanady. Spowolnienie można też dostrzec w Indiach i Hong Kongu, gdzie od dłuższego czasu rosła bańka spekulacyjna - mówi Jakub Potocki z Lion's Bank.
Wybrzeża straciły najbardziej
Spadki nie opuszczają natomiast południa Europy. Dotyczy to szczególnie Hiszpanii, gdzie przecena trwa już ponad siedem lat. W tym czasie, jak podaje Lion's Bank, przeciętna nieruchomość straciła na wartości 40 proc., a na wybrzeżach kraju - szczególnie na terenie mniej popularnych miejscowości - może być on jeszcze wyższy, nawet 60-proc.
- Jedyne pozytywne doniesienia z tego rynku pochodzą z segmentu luksusowego, szczególnie dzięki popytowi zgłaszanemu przez zamożnych Niemców, Brytyjczyków i Azjatów. Rynkowi wciąż ciąży jednak fakt potężnej nadpodaży, której wchłonięcie może zająć jeszcze kilka lat. To powoduje, że jest to rynek, w którym na pełne odreagowanie przyjdzie jeszcze poczekać - uważa Bartosz Turek.