– W tej niewielkiej miejscowości będącej częścią Jastarni na klientów czeka zaledwie kilkadziesiąt lokali na sprzedaż. Praktycznie wszystkie to apartamenty. Ich ceny mogą przyprawić o zawrót głowy, bo średnie stawki oscylują na poziomie 16 tys. zł za mkw., a za całość – 750 tys. zł – wylicza Marcin Drogomirecki.
W ekstremalnych przypadkach stawki sięgają 20 tys. zł za mkw. i nie zniechęcają nabywców, wręcz przeciwnie – kuszą. Jak bowiem zapewniają pośrednicy, w Juracie znajdzie się chętny nawet na 40-metrową garsonierę za 700 tys. zł.
– Jurata mimo licznych ośrodków wczasowych z lat 60. i 70. dzięki sąsiedztwu prezydenckiego ośrodka i wielu znanych nazwisk i twarzy z kręgu biznesowo-celebryckiego wyśrubowała ceny w sposób wybujały i sztuczny. Sezon turystyczny nie jest tu długi i poza krótkim zrywem świąteczno-noworocznym i kilkoma długimi weekendami dzieje się niewiele – twierdzi Grzegorz Dobrowolski, pośrednik z Trójmiasta.
Zdaniem Grzegorza Dobrowolskiego również w Sopocie stawki na rynku wtórnym rosną poza granice rozsądku, czyli grubo ponad 15 tys. zł za mkw.
– Jednak w Sopocie wybór lokali jest większy niż w Juracie, a możliwości negocjacji, również na rynku pierwotnym, dają szansę na obniżenie ostatecznej ceny. Ponadto Sopot jest centrum rozrywkowo-gastronomicznym Trójmiasta. Tu się dobrze mieszka. Sezon trwa więc długo, obfituje w wydarzenia kulturalne, biznesowe, sportowe czy towarzyskie. W związku z tym inwestowanie w sopockie mieszkania ma sens. Lokale można wynajmować przez cały rok, ich wartość nie spada, a nawet widać tendencję zwyżkową – zapewnia Grzegorz Dobrowolski.
Tymczasem według agencji nieruchomości Metrohouse Sopot przestał być najdroższy w Trójmieście. – Z naszych ofert wynika, że najwięcej na Pomorzu kosztuje apartament liczący 172 mkw., mieszczący się w Sea Towers w Gdyni, wyceniany na 4,4 mln zł. Nieco tańszy jest apartament na Targu Rybnym w Gdańsku. Za 130 mkw. właściciel żąda 3,8 mln zł – podaje Marcin Jańczuk z agencji Metrohouse.