Sztywne granice, nieuwzględniające indywidualnych sytuacji, mogą powodować sięganie przez mieszkańców do różnych, często zawodnych sposobów.
– Podczas przyznawania dodatku obowiązują sztywne granice. Każde ich przekroczenie powoduje, że pieniędzy nie można przyznać. Ludzie, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, są rozżaleni, gdyż czasem o odmowie decyduje przekroczenie o kilkanaście złotych dopuszczalnego dochodu czy o kilkanaście centymetrów powierzchni mieszkania. Ale to właśnie mają do siebie sztywne granice – powiedziała sędzia Anna Lech, uzasadniając wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego oddalający skargę kasacyjną Doroty Z. (dane zmienione).
Kobieta zwróciła się do prezydenta Bydgoszczy o przyznanie dodatku mieszkaniowego. Jest chora i niepełnosprawna. Utrzymuje się z niskiej renty i 400 zł alimentów od byłego męża. Córka wyjechała do Niemiec, syn, sam wychowujący niepełnosprawne dziecko, nie może jej pomóc. Do wniosku dołączyła orzeczenie o stopniu niepełnosprawności i zaświadczenie lekarskie, że jej stan zdrowia wymaga zamieszkiwania w oddzielnym pokoju.
Prezydent Bydgoszczy nie przyznał dodatku. Dorota Z., prowadząca jednoosobowe gospodarstwo domowe, zajmuje dwa pokoje z kuchnią o powierzchni 46,42 mkw. Jest to o 92 cm więcej, niż wynosi powierzchnia uprawniająca do dodatku mieszkaniowego.
W odwołaniu do samorządowego kolegium odwoławczego Dorota Z. podała, że od niedawna prowadzi wspólne gospodarstwo z Marianem K. Opiekuje się on nią od siedmiu lat, a w zamian ona odstępuje mu jeden pokój. Jednak i ten argument zawiódł. Kolegium potraktowało tę informację jako reakcję Doroty Z. na pismo z urzędu, że nie otrzyma dodatku. Nie ma więc podstaw do uchylenia odmownej decyzji.