- Program dopłat do zakupu pierwszego mieszkania właśnie skończył pół roku. Choć wydawało się, że każdy miesiąc będzie przynosił poprawę statystyk sprzedaży kredytów z dopłatami, tak się jednak nie dzieje. Nie pomaga nawet fakt, że tradycyjnie już jesteśmy w okresie wzmożonych zakupów na rynku nieruchomości - komentuje Halina Kochalska, analityk Open Finance.
Słaby czerwiec
Po sześciu miesiącach Polacy złożyli 8237 wniosków o kredyty z dopłatą - przeciętnie niecałe 1,4 tys. miesięcznie. W czerwcu nie udało się jednak zbliżyć do średniej, zaakceptowanych zostało jedynie 1078 wniosków. Jak podał Bank Gospodarstwa przeciętnie klient otrzymuje ponad 22,7 tys. zł dofinansowania do kredytu na pierwsze M.
- Dopłaty kuszą, niełatwo jednak znaleźć mieszkanie, które spełnia warunki programu i kwalifikuje się do programu. Przede wszystkim musi być z rynku pierwotnego, ale nie spółdzielcze, mieć odpowiednią wielkość i cenę. Rosnące kłopoty ze znalezieniem lokali widać po powiększającym się udziale kredytów MdM na zakup mieszkań oddawanych w przyszłych latach. W czerwcu już prawie 36 proc. umów dotyczyło lokali, których klucze można będzie dostać dopiero w 2015 i 2016 r. Miesiąc wcześniej było to 28 proc., a w kwietniu 21 proc. - wylicza Halina Kochalska.
Jej zdaniem spadająca popularność MdM to również brak świadomości istnienia programu wśród klientów, szczególnie na rynkach, gdzie oferta nowych mieszkań jest skromna. Wiele osób nie wie również, że program akceptuje zakup domów, a nawet budowę systemem gospodarczym. W tym ostatnim przypadku klient zamiast dopłaty otrzymuje zwrot części podatku VAT od materiałów budowlanych.
Zdaniem analityków dobry początek MdM w dużej mierze był zasługą osób, które nie zdążyły skorzystać z poprzedniego programu pomocy „Rodzina na Swoim", który wygasł na koniec 2012 r. Ówczesny program finansował około połowy odsetek kredytowych w każdej racie przez pierwszych 8 lat spłaty.