Jak można ten system uprościć i urealnić? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyznaczyć maksymalną cenę kwalifikującą do dopłat, ustalając, że na dofinansowanie będą mogli liczyć tylko Ci, którzy decydują się na zakup mieszkań z taniego segmentu rynku. O tym czy dana nieruchomość kwalifikowałaby się do programu, powinny decydować ceny faktycznie występujące w transakcjach na terenie danej gminy czy dzielnicy. Można przyjąć, że jeśli na danym terenie sprzedano 1000 mieszkań, to do programu kwalifikowałyby się tylko te, których cena nie będzie wyższa niż 100 czy 200 mieszkań najtańszych z tej grupy.
Wymagałoby to oczywiście stworzenia ogólnopolskiej bazy danych o cenach transakcyjnych nieruchomości. Tylko na pierwszy rzut oka wydaje się to trudne. Pamiętajmy przecież, że informacje o transakcjach na rynku nieruchomości trafiają do starostw powiatowych, sądów rejonowych, urzędów skarbowych, spółdzielni, a na dodatek umowy przeniesienia praw do nieruchomości zawsze zawierane są przed notariuszami. We wszystkich tych miejscach komputeryzacja jest już faktem, a więc stworzenie ogólnopolskiego systemu zbierającego informacje o cenach transakcyjnych nie powinno być aż tak skomplikowane.
Co więcej taki system pozwoliłby udostępniać, wzorem krajów zachodnich, informacje dotyczące cen nieruchomości w powiatach, miastach i dzielnicach obywatelom, którzy w domowym zaciszu, korzystając z interentu, mogliby łatwo sprawdzić, ile warta jest ich nieruchomość, albo jaka jest rynkowa wartość nieruchomości, którą chcieliby kupić.
Alternatywą byłoby szukanie innych rozwiązań sprawdzonych na Zachodzie. Na przykład w Wielkiej Brytanii do wcześniej przytoczonego „Help to buy" kwalifikują się tylko angielskie domy o cenie nieprzekraczającej 600 tys. funtów. To prawie trzy razy więcej niż średnia cena transakcyjna w Wielkiej Brytanii, którą firma Nationwide pod koniec 2014 roku oszacowała na 189 tys. GBP. W warunkach polskich mnożnik ten powinien być raczej znacznie niższy, bo na podstawie danych GUS można szacować, że w 2013 roku przeciętna cena transakcyjna zapłacona za mieszkanie wyniosła 209 tys. zł. Dobrym pomysłem byłoby też różnicowanie tej kwoty w zależności od faktycznie obserwowanych na danym terenie cen transakcyjnych.
Dopłaty wzmacniają popyt, gdy nie trzeba
Dużą uwagę prawodawców powinna zaprzątać chęć zbudowania programu antycyklicznego, a więc takiego, który wspiera rynek wtedy, gdy mamy do czynienia ze spowolnieniem, ale z drugiej strony nie dolewa oliwy do ognia, gdy popyt dynamicznie rośnie, o kredyt jest coraz łatwiej, transakcji jest zawieranych coraz więcej, a ceny rosną. Póki co działający dziś program dopłat działa zupełnie odwrotnie.
Warto przypomnieć, że w rok 2013 rokiem wkroczyliśmy już bez programu dopłat „Rodzina na swoim", co znacznie ograniczyło popyt na mieszkania w pierwszych miesiącach tego roku. W drugim półroczu popyt został jednak wyraźnie wzmocniony kolejnymi obniżkami stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Zawierano coraz więcej transakcji, a na rynek wkroczyło ożywienie. Wraz z początkiem 2014 roku rozpoczyna działanie program „Mieszkanie dla młodych". Dodatkowo wzmaga on popyt na mieszkania, przez co deweloperzy rok ten mogą zaliczyć do szczególnie udanych.
Jak sugerują dane firmy doradczej Reas w 2014 roku deweloperzy z 6 dużych miast sprzedali 20 proc. więcej lokali niż w dotychczas rekordowym 2007 roku. Trudno o lepszy przykład programu działającego procyklicznie, a więc wzmagającego popyt w momencie i tak już trwającego ożywienia.
Wdrożenie zmiany postulowanej w punkcie piątym mogłaby zmienić procykliczny charakter „Mieszkania dla młodych". Wspierając nabywców jedynie najtańszych mieszkań można liczyć na to, że w okresie lepszej koniunktury z programu korzystałoby mniej osób, bo wtedy większa część nabywców omija nieruchomości z najniższej półki. W okresach spowolnienia natomiast grupa nabywców nieruchomości najtańszych w sposób naturalny by rosła, bo większej części osób nie stać byłoby na zakup nieruchomości z wyższej półki.
Zasady działania programu „Mieszkanie dla młodych" i planowane zmiany:
"MdM" pozwala uzyskać dopłatę do zakupu mieszkania na kredyt. W latach 2014-2018 ma on pozwolić osobom w wieku do 35 lat (w wypadku małżeństw wystarczy, że jedno z małżonków ma maksymalnie 35 lat) otrzymać ze środków publicznych substytut wkładu własnego.
Nieruchomość musi być nabywana na kredyt, ma pochodzić od dewelopera, a beneficjentami mogą być jedynie osoby, które nigdy wcześniej nie posiadały nieruchomości mieszkalnej. Dopłata może wynieść:
- 10 proc. wartości odtworzeniowej kupowanej nieruchomości - dla singli i rodzin bezdzietnych, - 15 proc. wartości odtworzeniowej kupowanej nieruchomości - dla rodzin wychowujących dzieci, - dodatkowe 5 proc. wartości odtworzeniowej kupowanej nieruchomości, jeśli w ciągu pięciu lat od nabycia nieruchomości urodzi się w rodzinie przynajmniej trzecie dziecko.
W wypadku mieszkania metraż nie może być większy niż 75 mkw. (dla rodzin z trójką dzieci 85 mkw.), a w wypadku domu 100 mkw. (dla rodzin z trójką dzieci 110 mkw.). Dopłata liczona jest jednak tylko do 50 mkw. nabywanej nieruchomości.
Zakwalifikować się do dopłat mogą mieszkania i domy, w wypadku których cena metra kwadratowego nie przekracza limitu ten okresowo będzie publikowany przez BGK i wynosić będzie 110 proc. średniego wskaźnika, który odzwierciedla koszt odtworzenia metra kwadratowego mieszkania na danym terenie (w Warszawie do niemal 6,6 tys. zł za mkw.).
Planowana nowelizacja zakłada dopuszczenie do dofinansowania osób, które chcą kupić mieszkanie od spółdzielni lub od dewelopera, który zrewitalizował kamienicę (w pierwotnej wersji ustawy było to niemożliwe). Na większe dopłaty mogą też liczyć rodziny z przynajmniej dwójką dzieci (nawet do 25 proc. wartości odtworzeniowej liczonej dodatkowo od powierzchni 65, a nie 50 mkw.).
Nowelizacja ustawy ma także pozwolić osobom niespokrewnionym na wspólne przystąpienie do kredytu .
źródło: Lion's Bank