A co będzie od sierpnia 2016 r. z umowami wypowiedzianymi z udziałem BTE?
Jeśli kredyt został już wypowiedziany i wystawiony BTE, to bank będzie dalej mógł stosować dotychczasową drogę prawną, jeżeli złoży wniosek o nadanie klauzuli przed 1 sierpnia 2016. Jeżeli wypowiedział kredyt, a nie wystawił BTE, to nie będzie go mógł już wystawić po tej dacie.
W związku z orzeczeniem TK Związek Banków Polskich wystąpił z wnioskiem do Ministerstwa Sprawiedliwości o wprowadzenie radykalnych obniżek wysokości opłat za czynności notarialne związane z ustanowieniem zabezpieczenia kredytu. Jak pan ocenia ta inicjatywę?
Moim zdaniem postulat ZBP jest trafny. W przypadku czynności notarialnej o charakterze rutynowym, i prawdopodobnie masowym, stawka maksymalna byłaby uzasadniona. Otwarta kwestią jest jej wysokość.
Przypomnę, że przed wprowadzeniem górnej granicy maksymalnej stawki notarialnej, zdarzało się w wielkich transakcjach, które obsługiwaliśmy, że poświadczenie podpisu pod umową, gdzie notariusz jej nie przygotowywał, kosztowało czasami kilkadziesiąt tysięcy złotych, gdy wartość przedmiotu umowy była wysoka, a stawka notarialna była liczona od wartości.
Generalnie ten wyrok Trybunału to wyzwanie dla parlamentu.
Chodzi o to, aby wykonując wyrok TK, który nie zakwestionował co do zasady BTE, parlament uchwalił regulację zabezpieczającą prawa dłużnika, a jednocześnie umożliwił sprawne dochodzenie należności banku wobec nierzetelnych dłużników.
W zeszłym roku taką szansę parlament zmarnował, odrzucając projekt modyfikacji BTE przez umożliwienie złożenia przez dłużnika zażalenia wobec decyzji sądu o nadaniu klauzuli i wstrzymanie egzekucji do czasu rozstrzygnięcia powództwa przeciwegzekucyjnego. Oby nie sprawdziło się powiedzenie: Mądry Polak po szkodzie.
CV
Paweł Kuglarz, partner w kancelarii Wolf Theiss. Członek zarządu Fundacji na rzecz Kredytu Hipotecznego, członek zespołu ds. rekomendacji zmian prawa upadłościowego i naprawczego przy ministrze sprawiedliwości. Kierownik Szkoły Prawa Austriackiego na Uniwersytecie Jagiellońskim, wiceprzewodniczący sekcji upadłościowej Instytutu Allerhanda.
Okiem eksperta
Krzysztof Oppenheim, doradca finansowy
Dopóki bank ma w swoim orężu bankowy tytuł egzekucyjny (BTE), każdy spór klienta z kredytodawcą przypomina zderzenie z czołgiem.
Dlaczego tak uważam? Oto jedna z historii z życia wziętych. Jej bohaterami są państwo B.: przedsiębiorca specjalizujący się w ochronie przeciwpożarowej oraz jego żona – lekarz pediatra.
Przez wiele lat państwo B. uzyskiwali wysokie dochody i radzili sobie bardzo dobrze ze spłatami swoich zobowiązań. Aż do czasu kryzysu finansowego.
Od 2010 r. obroty w firmie pana B. regularnie spadały (branża budowlana bardzo odczuła skutki kryzysu). Dodatkowo przez kilka miesięcy pani B. była bez pracy. Te okoliczności spowodowały utratę płynności finansowej państwa B. na około pół roku.
W tym czasie rodzinie B. udało się dogadać ze wszystkimi bankami w kwestii restrukturyzacji zobowiązań, poza jednym. Był to bank, w którym klienci spłacali kredyt hipoteczny. Stosunkowo niewielka zaległość, która w 2011 wyniosła ok. 2000 CHF (co stanowiło nieco ponad dwie raty miesięcznego zobowiązania), spowodowała wypowiedzenie umowy o kredyt przez bank. Przez kolejne trzy lata klienci wielokrotnie – w formie pisemnej – występowali o restrukturyzację, przy jednoczesnej dobrowolnej spłacie kredytu w wysokości od 2,5–3 tys. zł miesięcznie. A bank w odpowiedzi na podania klientów wymyślał coraz to nowy „zestaw dokumentów niezbędny do podjęcia decyzji". Np. wymagał wysokich „wpłat uwierzytelniających" (które były wnoszone przez państwo B.). Jednak w lipcu 2013 r. bank wyciągnął w tej nierównej walce swoją broń, czyli BTE – bankowy tytuł egzekucyjny.
Kolejne pisma klientów z prośbą o zgodę banku na przywrócenie kredytu do regularnej spłaty pozostały bez echa. Po kolejnych 12 miesiącach bank, wyraźny znudzony błaganiem klientów o darowanie im życia, skierował sprawę do egzekucji komorniczej. A to już oznacza „nagłą śmierć". Komornik zaczyna swoją pracę od zajęcia wszystkich kont bankowych klientów, co uniemożliwia im nie tylko prowadzenie działalności gospodarczej oraz spłatę innych zobowiązań, ale także pozbawia ich środków do życia. Bowiem wszystkie dochody klientów są legalne i wpływają na konta zajęte przez komornika. W tym właśnie krytycznym momencie pan B. zwrócił się do mnie o pomoc. Dość szybko udało mi się przekonać bank do zdjęcia tzw. zajęć komorniczych z bankowych kont klientów. Jednak przez kolejne miesiące bank nie zgadzał się na restrukturyzację. Na przełom w sprawie trzeba było czekać aż siedem miesięcy: bank zgodził się na rozwiązanie sporu przez Sąd Arbitrażowy przy Związku Banków Polskich.
Pojawia się pytanie: jaki był cel banku w tak niemoralnym działaniu, które nieomal zniszczyło doszczętnie życie moich klientów? Jak nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Przed wypowiedzeniem umowy oprocentowanie kredytu wynosiło 1,68 proc. – był to kredyt w CHF. Po wypowiedzeniu bank miał prawo naliczać klientom odsetki karne – wynoszące w 2011 r. ok. 20 proc., potem ustawowe – 13 proc. w skali roku. Na dodatek bank nic nie ryzykował: mieszkanie stanowiące zabezpieczenie warte było ok. 750 tys. zł, a kwota kredytu wynosiła niecałe 250 tys. zł (po przeliczeniu franków za złotówki). Im więc dłużej trwała windykacja, tym więcej bank zarobił: przez cały okres od dnia wypowiedzenia umowy dochód odsetkowy banku na tej transakcji wzrósł o kilkanaście procent, na każdej racie.
Dlatego uważam, że odebranie bankom możliwość stosowania BTE może choć trochę poprawić sytuację kredytobiorcy w nierównej walce z bankiem. —gb