- Nigdy wcześniej deweloperzy nie rozpoczynali tak wielu budów jak w 2015 roku. Dobra passa na tym rynku trwa już ponad dwa lata - podkreśla Bartosz Turek, analityk Lion's Banku. - Przyczyny kolejnych sukcesów firm budujących mieszkania należy upatrywać paradoksalnie nie w najtańszych w historii kredytach, ale w rekordowo niskim oprocentowaniu lokat - ocenia.
Rekord za rekordem
Najnowsze dane GUS już po raz 26 pokazują dobrą koniunkturę na rynku deweloperskim. W sierpniu liczba rozpoczętych przez firmy deweloperskie inwestycji była o 12 proc. większa niż w analogicznym okresie przed rokiem. - W jednym miesiącu zaczęli oni budowę ponad 7 tys. lokali - podaje Bartosz Turek. - O skali optymizmu panującego wśród deweloperów świadczyć może fakt, że w ciągu ośmiu miesięcy tego roku rozpoczęli budowy ponad 53,9 tys. mieszkań. To o 25 proc. więcej niż w analogicznym okresie przed rokiem, a ponadto najwięcej w historii. Do tej pory rekordem było 48,8 tys. mieszkań, których budowę deweloperzy rozpoczęli w okresie od początku stycznia do końca sierpnia 2007 roku. Wynik z bieżącego roku jest o prawie 11 proc. lepszy.
Bartosz Turek komentuje, że boom inwestycyjny jest powiązany z dobrymi wynikami sprzedaży nowych mieszkań. - A te deweloperzy zawdzięczają rekordowo niskim stopom procentowym. Wpływają one pozytywnie na wielkość popytu, bo z jednej strony skłaniają do zaciągania tanich kredytów, a z drugiej - do szukania przez posiadaczy kapitału alternatywnych inwestycji, które pozwolą zarobić więcej niż nisko oprocentowane lokaty. To chociażby mieszkania na wynajem - zwraca uwagę Bartosz Turek.
Analityk dodaje, że wbrew pozorom to ten drugi mechanizm miał dotychczas większy wpływ na rynek nieruchomości, bo skala akcji kredytowej pozostaje stabilna. - Co więcej - na bazie danych NBP można szacować, że w 2015 roku kwota gotówki, która trafi na rynek deweloperski w największych miastach może być nawet dwukrotnie wyższa niż w roku 2012, kiedy stopy procentowe były jeszcze na wysokim poziomie - mówi Bartosz Turek.
Naczynia połączone
Do tego dochodzi jeszcze konieczność posiadania 10-proc. wkładu własnego przy ubieganiu się o kredyt. - Biorąc pod uwagę konieczne do poniesienia koszty transakcyjne, łatwiej o to w przypadku mieszkania nowego niż używanego. Nie bez znaczenia jest też program dopłat do kredytów „Mieszkanie dla młodych". Do niedawna dopłatami były objęte tylko nowe nieruchomości - przypomina analityk Lion's Banku. - Efekt? W największych miastach co szóste mieszkanie sprzedało się z dopłatą. Od pierwszych dni roku szkolnego zasady programu się zmieniły. Teraz na preferencyjny kredyt można też kupować mieszkania używane - dodaje.