Dzięki podróżom lotniczym choroby zakaźne zyskały łatwy sposób na szybkie wywołanie pandemii. Lęk przed tym scenariuszem sprawił, że służby sanitarne na gwałt poszukują technologii wczesnego wykrywania symptomów choroby u pasażerów.
W 2003 roku, podczas epidemii SARS, niektóre lotniska wyposażono w kamery termowizyjne wrażliwe na podwyższoną temperaturę. To dzięki nim wykryto pierwszy przypadek świńskiej grypy w Turcji. Mimo to urządzeniom tym daleko do doskonałości, bo grypa staje się zakaźna już na dobę przed pojawieniem się gorączki.
Naukowcy stawiają teraz na zdradliwość innego wczesnego objawu wirusa – uporczywego kaszlu, który może zostać wychwycony przez dyskretne czujniki umieszczone na lotniskach. Belgijska firma Biorics testuje oprogramowanie analizujące dane płynące z sieci niedrogich mikrofonów. Siatka urządzeń mogłaby wykryć podejrzane częstotliwości, a następnie namierzyć pozycję delikwenta. Pomocna w tej kwestii mogłaby się okazać też telewizja przemysłowa.
Akustyczny detektor kaszlu zdał już testy na zwierzętach – z 80-proc. skutecznością potrafi wykryć chore świnie w ciągu zaledwie trzech godzin od zakażenia.
Być może już wkrótce rolę czujników kaszlu będą odgrywać... nasze własne telefony komórkowe. Biorics twierdzi, że istnieje możliwość wgrania do nich odpowiedniej aplikacji szpiegowskiej. Wówczas komórka sama powiadomiłaby władze sanitarne o tym, że właściciel telefonu lub ktoś z jego otoczenia może być chory na grypę.