Swoim pelengatorem przeczesywał pole orne w Staffordshire w środkowej Anglii, gdy uśmiechnął się do niego Los. Znalazł gigantyczny, niesłychany skarb: 650 złotych wyrobów o łącznej wadze 5 kg, 530 srebrnych wyrobów (1,3 kg), wielką liczbą kamieni szlachetnych, nie licząc takich drobiazgów jak broń, strzemiona, łęki siodeł, symbole religijne. Monety, biżuteria, narzędzia – wszystkie te przedmioty pochodzą z VII wieku, sprzed około 1300 lat, z czasów, gdy tereny środkowej Anglii tworzyły jedno z anglosaskich królestw – Mercię.
Początkowo skarb oszacowano „symbolicznie" na jeden milion funtów brytyjskich.
Pole, na którym 55-letni Terry Herbert znalazł skarb, należy do 65-letniego rolnika Freda Johnsona. Znalazca powiadomił go o odkryciu. Następnie, już obaj wspólnie, zawiadomili policję i archeologów. Policja wprowadziła w życie środki bezpieczeństwa, pole zostało ogrodzone i poddane stałej obserwacji z obawy przed naśladowcami szczęśliwego znalazcy, amatorami szybkiego wzbogacenia się.
W Birmingham Museum & Art Gallery zorganizowano wystawę niektórych zabytków ze skarbu. Towarzyszyło jej ogromne zainteresowanie. Otwarcie opóźniono o kilka godzin, by umożliwić personelowi przeniesienie wystawy do większego pomieszczenia. Tylko w ciągu pierwszej godziny przyszło tysiąc osób.
Po zamknięciu wystawy 13 października anglosaski skarb został przekazany British Museum do wyceny. Na czele komisji wyceniającej stał prof. Norman Palmer. – Ilość złota jest oszałamiająca, ale co ważniejsze, jakość wykonania przedmiotów jest doskonała. Kowale anglosascy słynęli ze swoich wyrobów. Skarb należał do arystokraty lub króla – powiedział ekspert Kevin Leahy.