To wniosek z trwającej ponad 40 lat obserwacji 46 tys. kobiet. Naukowcy porównali liczbę przypadków śmierci wśród tych pań, które przyjmowały tabletki antykoncepcyjne (średnio trwało to cztery lata) z tymi, które nigdy tego nie robiły.
Zauważyli, że istnieje związek między stosowaniem hormonów, a mniejszym ryzykiem zachorowania na raka jelita (o 38 proc.), a także z obniżonym ryzykiem zapadnięcia na inne choroby (o 12 proc.).
Nie potrafią jednak jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, skąd takie działanie pigułki. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy może być fakt, że zawarte w niej syntetyczne hormony tłumią owulację, co zapobiega pewnym schorzeniom (np. rakowi jajnika). Ale chronią one również przed nowotworem endometrium (błony wyściełającej jamę macicy).
Z drugiej strony, antykoncepcja hormonalna nieznacznie zwiększa zagrożenie rozwojem raka piersi i szyjki macicy. Stąd inna teoria, według której, kobiety ją stosujące żyją dłużej bo z natury są po prostu zdrowsze. W końcu lista chorób, które stanowią przeciwwskazanie do antykoncepcji hormonalnej jest dość długa (choroby żył, otyłość, nie mówiąc o paleniu papierosów).
– W dłuższej perspektywie czasowej korzyści wynikające z przyjmowania pigułek przeważają nad ryzykiem, z którym jest ono związane – komentuje Richard Anderson, ginekolog z University of Edinburgh, który nie brał udziału w badaniach. Dodaje, że nie odnosi się to do kobiet, które używają najnowszych tabletek antykoncepcyjnych. Pod względem ryzyka stosowania różnią się one bowiem od produktów starszej generacji.