Po latach negocjacji i intensywnego lobbingu udało się uchwalić unijną dyrektywę o dobrostanie zwierząt wykorzystywanych w testach klinicznych. – Cieszymy się, że są wreszcie nowe przepisy, ale naszym zdaniem mało ambitne – mówi „Rz” Martyn Griffiths z organizacji Eurogroup for Animals.

Obrońcy praw zwierząt przekonują, że rozwój nauki umożliwia przeprowadzanie testów alternatywnych i zakaz wykorzystywania zwierząt nie odbiłby się na zdrowiu człowieka. Dowodem na to jest istnienie bardziej restrykcyjnej legislacji w zaawansowanych technologicznie krajach UE, jak Wielka Brytania, Holandia, państwa skandynawskie.

Znaczący wkład w pisaniu dyrektywy miało lobby koncernów farmaceutycznych, które nie chce ograniczeń. Polem starcia był m.in. los ssaków naczelnych, a szczególnie wielkich małp. Dla obrońców zwierząt niedopuszczalne jest łapanie w dżungli szympansów i przewożenie ich na testy w laboratoriach. Zdaniem koncernów niektóre typy chorób, np. Alzheimer, wymagają wykorzystywania tego gatunku. Ostatecznie dyrektywa mówi o ogólnym zakazie, ale w wyjątkowych przypadkach testy na małpach będą dozwolone. Koncerny są zadowolone. – Dyrektywa powinna poprawić dobrostan zwierząt bez zahamowania badań podstawowych, których celem są innowacyjne kuracje – uważa Brian Ager z unijnej federacji firm farmaceutycznych EFPIA.

Przepisy nie zabraniają niczego wprost, ale stwarzają standardy i procedury, które mają zmusić laboratoria do analizowania, czy wykorzystanie zwierzęcia jest konieczne i czy odbywa się w sposób najmniej dla niego bolesny.

Dyrektywa ma być wprowadzona do prawa 27 państw UE we wrześniu 2012 roku.