Kobiety nieświadomie afiszują płci przeciwnej swój okres płodny. Mimo że tych delikatnych sygnałów nie da się porównać np. z oznakami rui u pawianów, to przecież są przejawem tego samego mechanizmu. A tych komunikatów może być więcej, niżby się wydawało.
Do niedawna antropolodzy byli przekonani, że kobiety – rzecz nietypowa w przyrodzie – owulują w ukryciu. Że jest to zawoalowane do tego stopnia, iż o terminie dni płodnych nie wiedzą nawet same zainteresowane. Ewolucja – sądzili badacze – wyposażyła panie w tę cechę po to, by mogły wodzić mężczyzn za nos przez wszystkie dni cyklu, nie tylko w okresie płodnym.
Przekonujące, choć nie do końca prawdziwe. Bo kobiety, owszem, własną owulację mogą przeoczyć. W tym czasie jednak zasypują płeć brzydką lawiną sygnałów atakujących co najmniej trzy zmysły: wzrok, powonienie i słuch.
Szeptem do mnie mów
"Cześć, jestem studentką Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles" – wystarczyło to neutralne zdanie, aby panowie biorący udział w eksperymencie zorientowali się, czy wypowiadająca je dziewczyna jest w płodnej fazie cyklu. Okazało się, że im bliżej owulacji, tym wyższa – i bardziej ponętna – jest intonacja.
Podobne doświadczenie wykonali badacze ze State University of New York, którzy nagrywali głosy pań w kilku różnych momentach cyklu, a następnie poddawali te próbki męskiej ocenie. Za najbardziej seksowne uznane zostały frazy nagrane podczas dni płodnych.