W chwili śmierci, 170 tys. lat temu, nie miał 25 lat. Naukowcy stwierdzili to na podstawie niezasklepionych całkowicie szwów między kośćmi. Analizę antropologiczną przeprowadziła prof. Marie-Antoinette de Lumley z Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu.
Odkrycie ma istotne znaczenie, ponieważ są to szczątki jednego z ostatnich przedstawicieli Homo erectus. Dostarczą informacji o ewolucji i pojawieniu się jego następcy – neandertalczyka.
– Kość czołowa młodego mężczyzny zachowała się w bardzo dobrym stanie, dzięki temu widać wyraźnie, że jest jeszcze dość płaska, miał on czoło stosunkowo niskie, łatwo będzie odtworzyć z dużym prawdopodobieństwem wygląd jego twarzy – wyjaśnia prof. de Lumley.
Dotychczas nie udało się odkopać żadnego kompletnego szkieletu człowieka z gatunku Homo erectus. Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest to, że w czasach, gdy egzystował ten gatunek, nieznane były jeszcze intencjonalne pochówki, zmarłych nie grzebano w ziemi.
Na razie naukowcy nie wydobyli czaszki z ziemi. Trwa delikatne odrywanie od niej grudek wapiennego podłoża jaskini. Znalezisko musi schnąć przez kilka dni, zanim zostanie całkowicie wydobyte.