Diamond na pewno nie należy do naukowców, którzy starają się udowodnić wyjątkowość naszego gatunku. Zasłynął przecież tym, że nazwał człowieka „trzecim szympansem”. Jeśli więc pisze, że jakaś cecha jednak odróżnia Homo sapiens od zwierząt, to rzeczywiście musi być o tym głęboko przekonany. Co nie oznacza oczywiście, że ma rację. Od czasu wydania „Dlaczego lubimy seks?” ukazało się wiele nowych badań na temat ewolucji menopauzy u kobiet. Coraz dobitniej dowodzą one, że to zjawisko wcale nie jest takie wyjątkowe. A obserwacja zwierząt, u których się pojawia coś podobnego, pozwala lepiej zrozumieć, jaką rolę menopauza odgrywa u człowieka.
Już Diamond wymienia dwie podstawowe hipotezy, które próbują wyjaśnić fenomen menopauzy. Obie wychodzą z założenia, że „im kobieta starsza, tym, zazwyczaj, liczniejsze jej potomstwo i tym słabsze siły; w konsekwencji każda nowa ciąża to rosnące ryzyko zmarnowanej inwestycji. Rośnie również prawdopodobieństwo jej śmierci podczas porodu lub po nim, a także śmierci lub niedorozwoju płodu bądź noworodka”. Dlatego, być może, starszym kobietom bardziej się opłaca zająć się już istniejącym potomstwem, niż płodzić kolejne. Ludzkie dzieci wymagają przecież opieki przez długie lata. Stąd paradoksalnie „wynika większa liczba odchowanych dzieci u matek o mniejszej liczbie donoszonych ciąż”. Mężczyzn to nie dotyczy, bo bardzo rzadko zdarza im się zejść podczas płodzenia, a ryzyko związane z ciążą to kompletnie nie ich problem.
Dla dzieci czy dla wnuków?
Druga hipoteza jest związana nie z wychowywaniem własnych dzieci, lecz wnuków. Gdyby 50-letnia kobieta zmarła podczas porodu, to nie mogłaby pomóc swoim córkom lub synom w wychowaniu kolejnego pokolenia. Suma jej genów przekazanych następnym generacjom zwiększyłaby się, gdyby babcia skupiła się na dbaniu o wnuki, a nie na rodzeniu własnych dzieci. Tym bardziej że w pierwotnych społecznościach to starsze kobiety odpowiadają za dostarczanie pokarmu dla rodziny. Na przykład w plemieniu Hadza w Tanzanii „najwięcej czasu na poszukiwaniu jedzenia (głównie bulw, miodu i owoców) spędzały kobiety po menopauzie. Mające już wnuki kobiety poświęcały na tę ciężką pracę całe siedem godzin dziennie, wobec zaledwie trzech godzin w przypadku kilkunastoletnich dziewcząt i młodych mężatek oraz czterech i pół godziny w przypadku zamężnych kobiet z małymi dziećmi” – pisał Diamond.
Tylko takie społeczności, które żyją w podobnych warunkach jak nasi przodkowie sprzed tysięcy lat, pozwalają na weryfikację hipotez o pochodzeniu menopauzy. W dzisiejszych społeczeństwach, w których rozwinęła się instytucjonalna opieka nad dziećmi, wpływ babć może być niezauważalny. Zainteresowani tą tematyką antropolodzy sięgnęli więc po te nieliczne dane, które zostały zebrane, jeszcze zanim pojawiło się państwo socjalne.
W 2004 roku opublikowano analizę śmiertelności i rozrodczości dwóch wiejskich społeczności z XVIII i XIX wieku. Jedna zamieszkiwała Kanadę, druga Finlandię. Obie były biedne, przez co wpływ babć mógł być bardziej widoczny. I rzeczywiście, w tych rodzinach, które mieszkały razem z kobietami po menopauzie, wnuki pojawiały się szybciej oraz częściej. W dodatku prawdopodobieństwo ich przedwczesnej śmierci było mniejsze.
W 2007 roku z kolei ukazało się badanie społeczności Gambii. Dane pochodziły z lat 1950–1975. Wtedy już zbierano je dokładnie, ale jeszcze nie istniało centrum medyczne. Jego pojawienie się bowiem w roku 1975 bardzo szybko i bardzo mocno zmniejszyło śmiertelność dzieci w regionie. Przed tą datą, jak twierdzi zespół badawczy pod kierunkiem Daryl P. Shanley z Uniwersytetu Newcastle w Wielkiej Brytanii, przetrwanie dziecka zależało od bardzo podobnych czynników jak w początkach naszej ewolucyjnej historii.