Mąż chrapie, żona nie może przez niego spać (albo odwrotnie), poduszka na głowie, stopery w uszach – wszystko na nic. Co robić?
W przypadku 60 proc. brytyjskich par jedno z dwojga wyeksmitowało partnera do innego pokoju, nie mogąc znieść jego chrapania, a to oznacza, że pary uprawiają seks nie częściej niż raz w miesiącu – ostrzegał „The Times" już w listopadzie 2009 roku.
Podczas snu wszystkie mięśnie wiotczeją. Gdy wdychane powietrze mija rozluźnione ściany gardła, te zaczynają wibrować i powstają głośne dźwięki. Najczęściej tak hałaśliwie drga podniebienie miękkie. Ale chrapanie jest też efektem przedzierania się powietrza przez przeszkody, na przykład przez skrzywioną przegrodę nosową czy przerośnięte migdałki. Nie daj Boże, jeśli dojdzie do tego alkohol lub środki nasenne, wtedy chrapiący wznosi się na wyżyny, niemal do poziomu Melwina Switzera – trafił on do Księgi rekordów Guinnessa, ponieważ jego chrapanie osiąga natężenie 88 decybeli, co odpowiada odgłosowi silnika motocyklowego na pełnych obrotach.
Chrapaniu sprzyja nadwaga, częściej chrapią mężczyźni, ponadto skłonność do chrapania rośnie z wiekiem. W grupie osób do 30. roku życia dolegliwość ta dotyka ok. 10 proc. panów i 5 proc. pań, a po 60. roku życia odpowiednio 60 i 40 proc. Chrapiących kobiet przybywa po menopauzie, gdy spada poziom progesteronu – hormonu utrzymującego mięśnie w napięciu.
A więc co robić? To dramatyczne pytanie poruszyło badaczy brazylijskich. Zbadali oni 39 chrapiących z nadwagą w wieku 46–59 lat. Podzielili ich na dwie grupy, jedna otrzymała plasterki na nos ułatwiające oddychanie, które stosowała przez trzy miesiące, drugiej przez ten czas aplikowano ćwiczenia gardła i języka. W grupie ćwiczącej w porównaniu z plasterkowiczami częstotliwość chrapania zmalała o 36 proc., natężenie o 59 proc. Wyniki eksperymentu opublikowało amerykańskie pismo „Chest" wydawane przez instytucję tak szacowną jak American College of Chest Physicians.