Ogłosił to w Bostonie Kanadyjczyk dr David Keith z Uniwersytetu w Calgary. Jako pierwsi się dowiedzieli o tym uczestnicy dorocznej konferencji AAAS – Amerykańskiego Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Nauki (American Association for the Advancement of Science).
Dr Keit wraz z dr Andrew Palmerem z Uniwersytetu Cambridge opracowują już dokumentację techniczną, która wreszcie umożliwi realizację tego pomysłu.Będzie to gigantyczny nadmuchiwany wór w kształcie kiełbasy, długości wielu kilometrów i średnicy 100 metrów. Zdoła on pomieścić 160 mln ton dwutlenku węgla, czyli tyle, ile emituje obecnie świat w ciągu 2,2 dnia. Będzie spokojnie spoczywał na oceanicznym dnie, na głębokości trzech, czterech kilometrów.
Jak w praktyce ma wyglądać napełnianie takiej „kiełbasy”? Keith i Palmer przewidują, że chwytanie gazu musi mieć miejsce tam, gdzie on powstaje czyli po prostu w punktach przemysłowych, na przykład w elektrociepłowniach, hutach, fabrykach itp., gaz byłby tam od razu skraplany i w tej postaci przesyłany rurociągami do „kiełbas”.
Te z kolei leżałyby na dnie oceanów. Wielkie połacie oceanicznego dna to płaskie platformy zanurzone kilka kilometrów pod wodą. jeśli leżą z dala od połączeń płyt tektonicznych i regionów aktywnych sejsmicznie – składowanemu gazowi praktycznie nic by nie zagrażało.
Składowanie na dnie jednej tony dwutlenku węgla kosztowałoby 400 dolarów