Mamy do czynienia z kryzysem w terapii osób z zaburzeniami płodności — alarmują lekarze na Wyspach. Liczba zabiegów przeprowadzonych z użyciem plemników i komórek jajowych pochodzących od dawców osiągnęła najniższy poziom od kiedy zaczęła być rejestrowana. A przecież terapia z ich pomocą jest dla wielu jedyną szansą na posiadanie własnego potomstwa. Jeszcze do niedawna rocznie poddawało się jej około 7 tys. Brytyjczyków.
Kryzys jest skutkiem obowiązywania nowych przepisów, które weszły w życie 1 kwietnia 2005 roku. – Dziecko poczęte z plemnika czy komórki jajowej dawcy powinno mieć możliwość poznania swojego genetycznego pochodzenia – tłumaczył wówczas minister zdrowia, Stephen Ladyman. –Dlatego znieśliśmy prawo dawcy do zachowania anonimowości.
W praktyce oznacza to, że człowiek poczęty w klinice leczenia niepłodności może odszukać swojego anonimowego dotąd rodzica, gdy tylko skończy 18 lat. O udostępnienie informacji na ten temat będzie musiał zwrócić się do Urzędu ds. Płodności i Embriologii.
Pierwsze poszukiwania rozpoczną się dopiero w 2023 roku, kiedy pełnoletność osiągną dzieci spłodzone po wejściu w życie nowych przepisów. Ale ich skutki widać już dziś. Na dawców padł blady strach. Lęk przed niechcianym rodzicielstwem sprawił, że liczba chętnych do oddania plemników i jajeczek stopniała. Mimo że przepisy nie dają dziecku prawa do jakichkolwiek roszczeń finansowych względem odnalezionego rodzica.
Jak donosi „The Times”, w 2006 roku z użyciem nasienia dawcy zapłodniono 2,1 tys. kobiet, o jedną piątą mniej niż rok wcześniej. Z kolei liczba zabiegów przeprowadzonych z użyciem komórki jajowej pochodzącej od dawczyni spadła o 40 proc. (w porównaniu z rokiem 2004). W rezultacie było ich 680.