[b]Rz: Czy można mówić o sezonie burz w Polsce?[/b]
Maciej Ostrowski: Tak, jest to okres ciepłego lata, które właśnie się kończy. Tegoroczne było szczególnie gorące i zaczęło się wyjątkowo wcześnie, dlatego powodzie, do których z reguły dochodzi pod koniec czerwca, zaczęły się już w maju. Potem już przez cały czas byliśmy po ciepłej stronie głównego frontu atmosferycznego w Europie. Dzieli on silnie wygrzane powietrze o dużej wilgotności napływające znad Morza Śródziemnego od chłodniejszego powietrza morskiego znad Atlantyku. Trzy kolejne powodzie były związane właśnie z obecnością tego frontu nad Polską.
[b]W jaki sposób upały wpływają na burze i silne opady?[/b]
Im bardziej nagrzane powietrze napływa z południa, tym więcej pary wodnej może pomieścić, a masywne chmury powstają w nim późno. Co innego w masach powietrza znad Atlantyku, które są dużo chłodniejsze i też wilgotne – tam z łatwością tworzą się drobne chmury. Kiedy te masy powietrza się ścierają, ma miejsce znany scenariusz: po gorącym dniu, wieczorem pojawia się burza. Problem w tym, że takie chmury z nawałnicami płyną z prędkością zaledwie 20 km na godzinę, a więc mogą dawać ulewny deszcz w jednym miejscu nawet przez kilka godzin. Jeśli zaś ulewa spadnie na dorzecze małej rzeczki, takiej jak Miedzianka w Bogatyni, wówczas mamy powódź.
[b]A więc im cieplej, tym bardziej gwałtowny jest ten proces? [/b]