Rosyjski pisarz był z wykształcenia filologiem. Przez krótki czas studiował zoologię. A przez całe życie zajmował się lepidopterologią, nauką o motylach. W latach 40. XX wieku został nawet zaproszony do udziału w badaniach na Uniwersytecie Harvarda. Miał sprawować nadzór nad kolekcją gromadzonych w tym celu owadów. Teraz okazało się, że ukuł w tamtym czasie niezwykle interesującą teorię.
Dotyczy ona pochodzenia grupy południowoamerykańskich motyli o niebieskim kolorze skrzydeł (Polyommatus). Za życia Nabokova naukowcy nie mieli na temat tego gatunku zbyt dużej wiedzy. Jego badaniem zajął się autor "Lolity". W rezultacie w 1945 roku opublikował pracę, w której opisał wyniki swoich dociekań. – Przedstawił dowody świadczące o tym, że przodkowie Polyommatus pochodzili z Południowo-Wschodniej Azji – mówi prof. Naomi Pierce, biolog i kurator wystawy motyli w Harvardzkim Muzeum Zoologii Porównawczej. Tę samą funkcję ponad 60 lat wcześniej sprawował Nabokov. – Jestem pod wrażeniem jego badań – przyznaje dzisiaj prof. Pierce.
Rosjanin przeanalizował, jak ów gatunek opuścił swój rodzimy kontynent, by mostem lądowym Beringa dotrzeć w pięciu falach do Ameryki Południowej. Proces ten rozpoczął się ok. 11 mln lat temu. Wyniki badań zostały opisane przez Nabokova z prawdziwą pisarską swadą. Ale jednocześnie z dużą precyzją, jeśli chodzi o klasyfikację biologiczną.
Jest to ciekawe o tyle, że Vladimir Nabokov nie miał dostępu do nowoczesnych technologii molekularnych. Swoją teorię opracował na podstawie wielu godzin spędzonych przy mikroskopie, z pomocą którego analizował m.in. budowę motylich genitaliów. Prof. Pierce i jej współpracownicy zweryfikowali teorię słynnego pisarza z pomocą badań DNA. Jakże byli zaskoczeni, gdy okazało się, że miał on absolutną rację.