Tekst ukazał się w tygodniku „Przekrój"
Helen Fisher, antropolog biologiczny z Rutgers University, od lat bez emocji sprawdza, czym różni się praca mózgu osoby zakochanej od zupełnie zdrowej i „normalnej". Co to znaczy, że sprawdza „bez emocji"? Oto próbka jej artykułu: „Aby zbadać konstelację korelacji nerwowych związanych z miłością romantyczną, Fisher, Aron, Brown i współpracownicy zrekrutowali 10 kobiet i 7 mężczyzn, którzy byli silnie zakochani. Zakres ich wieku wynosił 18–26 lat (średnia = 20,6; mediana = 21), deklarowana długość „czasu zakochania" wynosiła 1–17 miesięcy (średnia = 7,4; mediana = 7). Każdy uczestnik został poddany ustnemu wywiadowi w formacie półustrukturyzowanym, by określić czas, intensywność i zakres jego/jej odczucia miłości romantycznej. Każdy używał także kwestionariusza Skala Żarliwej Miłości (Passionate Love Scale – PLS), mierzącego w 9-stopniowej skali Likerta cechy powszechnie wiązane z miłością romantyczną (Hatfield & Sprecher 1986)". Hm, bardzo romantyczne podejście. Dalej było jeszcze ciekawiej: po takim przygotowaniu delikwenci byli pakowani do rezonansu magnetycznego, w którym kazano im na zmianę wpatrywać się w zdjęcie ukochanej (ukochanego) albo innej znajomej osoby niebudzącej żarliwych uczuć. W tym czasie naukowcy sprawdzali, jakie rejony mózgu ulegają aktywacji.
Kocham cię z całego jądra
Oczywiście miłość nie mieszka w sercu, tylko w brzusznej nakrywce śródmózgowia i w jądrze ogoniastym. Te właśnie rejony pobudzały się tylko u osób zakochanych pod wpływem zdjęcia obiektu westchnień. Na dodatek zakochani musieli być wówczas pod wpływem wyłącznie romantycznych uczuć, bo myśli o seksie uruchamiają zupełnie inne obszary.
Brzuszna nakrywka śródmózgowia i jądro ogoniaste to część struktur, które nabyliśmy bardzo dawno w ewolucji, a które tworzą tak zwany układ nagrody. To system, dzięki któremu możemy odczuwać przyjemność i ukojenie, gdy zaspokoimy jakąś potrzebę. Odkrycie to wyjaśnia stan błogiego odurzenia osób zakochanych, ich oderwanie od rzeczywistości i graniczącą z uzależnieniem potrzebę ciągłej bliskości z ukochanym. Bo układ nagrody odpowiada także za nałogi – zbytnio pobudzony domaga się ciągłego dostarczania bodźca i nie ulega wyciszeniu. To właśnie na te rejony mózgu działają kokaina czy amfetamina.
Co ciekawe, miłość i brzuszna nakrywka śródmózgowia idą w parze nie tylko u ludzi. Japońscy biolodzy zbadali, co dzieje się w mózgu samców małych ptaków, zeberek, gdy wykonują godową pieśń. Gdy gwiżdżą ją tak sobie, w ramach rozpoznania, to nic szczególnego. Ale gdy wyśpiewują wpatrzeni w potencjalną partnerkę, to nakrywka w mózgu aż im się gotuje. Zatracają się w śpiewie, dostarczając sobie przy okazji przyjemnych bodźców i wzmacniając swój związek z samiczką.