Według oficjalnych danych wirus ten zabił co najmniej 22 osoby w Chinach. U kolejnych 108 badania laboratoryjne potwierdziły obecność H7N9. Zanotowano już pierwszy przypadek na Tajwanie. Co najgorsze, nie jest jasne w jakich okolicznościach osoby te miały kontakt z wirusem. Choć ciągle nie ma dowodów, że wirus przenosi się z człowieka na człowieka, to nie można takiej ewentualności wykluczyć.
To wnioski z prowadzonych od sześciu dni badań grupy ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). — Sytuacja pozostaje złożona i trudna — mówi Keiji Fukuda z WHO. — Jeżeli popatrzymy na wirusy grypy, ten jeden okazuje się wyjątkowo niebezpieczny dla człowieka.
Naukowcy, którzy analizowali materiał genetyczny H7N9 twierdzą, że zawiera on fragmenty z trzech innych wirusów ptasiej grypy krążących w Azji. To zła wiadomość, bo wirusy typowo ptasie są dla ssaków znacznie groźniejsze. Częściej powodują śmierć.
Badacze z WHO przypominają, że słynny szczep H5N1 zabił 371 osób spośród 622 zakażonych (to dane obejmujące tylko oficjalnie potwierdzone przypadki). Tylko w Chinach ten szczep spowodował od 2003 roku śmierć 30 z 45 zainfekowanych osób. Według Fukudy oznacza to, że ofiar „nowego" wirusa prawdopodobnie będzie jeszcze przybywać.
Dla odmiany wirusy świńskiej grypy, taki jak H1N1, który dał się nam we znaki w 2009 roku, mają mieszankę cech wirusów atakujących ptaki i ssaki. Fukuda twierdzi, że z tego powodu ludzie generalnie lepiej przechodzą powodowaną przez nie grypę.