Jest to zwierzę występujące w Arktyce ("Odobenus rosmarus"). Na tego dużego drapieżnika polowano ze względu na jego mięso, tłuszcz, skórę, kły i kości.
Odkrycia dokonano dziesięć lat temu. Od tego czasu paleontolog Phil Emery i zoolog Alan Pipe z Londyńskiego Towarzystwa Zoologicznego usiłują rozwiązać tę zagadkę - na razie bez rezultatu.
Badacze ustalili jedynie, że w 1822 roku pochowani w grobie ludzie oraz zwierzę poddani zostali dokładnej autopsji. Na szczątkach zachowały się ślady nacięć i uszkodzeń jakie pozostają po sekcji zwłok. Musiał je pozostawić skalpel jakiegoś profesora pracującego w jednej z 40 szkół anatomii działających w XIX-wiecznym Londynie.
Natomiast badacze nie znaleźli w archiwach żadnych wskazówek o tym, w jaki sposób zwierzę znalazło się w stolicy Imperium Brytyjskiego.
- Sprawa jest tajemnicza. Nie natrafiliśmy na żadne dokumenty dotyczące zarówno tych ludzi jak i zwierzęcia - powiedział Phil Emery.