Szlachetne wino z kości tygrysa

ekologia | Zamiłowanie do przepychu i prymitywne przesądy sprawiają, że będące pod ochroną zwierzęta masowo tracą życie.

Aktualizacja: 23.11.2013 08:50 Publikacja: 23.11.2013 08:49

Zagłodzone tygrysy „giną śmiercią naturalną”, wtedy można legalnie handlować ich ciałami

Zagłodzone tygrysy „giną śmiercią naturalną”, wtedy można legalnie handlować ich ciałami

Foto: EAST NEWS

W kameruńskim Parku Narodowym Bouba N'Djida w ostatnich trzech miesiącach kłusownicy zaszlachtowali 300 słoni. Przed miesiącem w Parku Narodowym Hwange w Zimbabwe inni przestępcy cyjankiem otruli 41 słoni. Nie dla mięsa, ale dla ich ciosów. Są one przemycane głównie do Azji, gdzie coraz więcej bogatych Chińczyków, Wietnamczyków czy Tajlandczyków kupuje jubilerskie wyroby z kości słoniowej.

Przedmioty wykonane z tego surowca od stuleci były wyznacznikiem prestiżu i zamożności. Ponieważ rzemieślnicy nie mogli sprostać popytowi, oszukiwali nabywców i sprzedawali im odpowiednio spreparowane kości końskie, długo moczone w słonej morskiej wodzie.

Bezmyślne polowania

Ale nie trzonki łyżek i widelców europejskiej arystokracji ani naszyjniki weneckich kurtyzan przyczyniły się do masowej eksterminacji słoni. Sprawiła to kolonialna, a potem neokolonialna moda na safari i użycie broni palnej.

Kres, przynajmniej de iure, temu przejawowi barbarzyństwa cywilizowanych Europejczyków i Amerykanów położyła w 1973 r. konwencja waszyngtońska o zakazie handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES).

Nie lepiej od słoni miewają się nosorożce. Jeszcze dwie dekady temu kłusownicy w RPA zabijali rocznie około 15 tych zwierząt, w ubiegłym roku zgładzili 443 osobniki, rok wcześniej 279 – także nie dla ich mięsa, ale rogu, który w tradycyjnej medycynie dalekowschodniej uważany jest za afrodyzjak. Dlatego na czarnym rynku kilogram rogu nosorożca, który de facto jest zbudowany z keratyny, czyli substancji, z której składają się paznokcie i włosy, osiąga cenę w granicach 65 tys. dolarów (róg, po sproszkowaniu, sprzedawany jest na szczypty).

Kłusownicy, sponsorowani przez międzynarodowe gangi, dysponują nowoczesną bronią, śmigłowcami i noktowizorami. Rząd RPA, aby zapobiec rzezi nosorożców, obsadza parki narodowe wojskiem, wysyła samoloty zwiadowcze do ich patrolowania. Niezależnie od tych działań naukowcy z rezerwatu Krugersdorp w RPA opracowali substancję do zwalczania pasożytów na skórze zwierząt. Powoduje ona, że róg nosorożca po sproszkowaniu i spożyciu wywołuje silne bóle głowy, a nawet konwulsje. Poza tym substancja ta zawiera barwnik sprawiający, że podczas skanowania bagażu na lotnisku ukryty w nim róg, nawet sproszkowany, świeci na różowo.

Świat się opamięta

Gdyby jakiś artysta projektował herb Azji, prawdopodobnie umieściłby w nim tygrysa. Jeszcze na początku XX wieku populacja Panthera tigris sięgała co najmniej 100 tys. osobników, obecnie na wolności na całym kontynencie żyje nie więcej niż 3200 zwierząt.

Ten drapieżnik, podobnie jak roślinożerne słonie i nosorożce, padł ofiarą nieokiełznanych polowań w XIX i XX wieku, tygrysia skóra rozciągnięta na podłodze bądź ścianie w salonie lub bibliotece należała i wciąż należy do dobrego tonu w „lepszych sferach".

Konwencja waszyngtońska ograniczyła bezsensowne zabijanie Panthera tigris. Chiny opamiętały się w 1993 r. i wprowadziły zakaz handlu częściami ciała tego drapieżnika. Ale mało jest przepisów prawnych, których nie zdołano by ominąć. W Chinach zakładane są „fermy", na których hoduje się tygrysy. Aktualnie jest ich ok. 20. Reklamowane są jako atrakcja turystyczna (tygrysie fermy znajdują się także w Laosie i Wietnamie).

Brytyjska Environmental Investigation Agency (EIA) przeprowadziła własne śledztwo i ujawniła, że hodowle takie znajdują się między innymi w dwóch chińskich ogrodach zoologicznych – w Qinhuangdao Wild Animal Park w prowincji Hebei oraz w Badaling Safari World koło Pekinu. Działają one za zgodą lokalnych władz.

Podobnie – jawnie – działa założona przez chińskiego milionera Zhou Weisena hodowla Tiger Mountain Village. W 1993 r. było na niej 60 zwierząt, teraz żyje tam ponad 1500. W sumie według szacunków Environmental Investigation Agency chińskie hodowle liczą do 5 tys. pasiastych drapieżników.

Sprzedawane są ich skóry. Aby poprawić obroty, skracane jest życie zwierząt, są one trzymane w zbyt ciasnych klatkach, a gdy osiągają dojrzałość, są głodzone i w ten sposób „padają z przyczyn naturalnych". W takim przypadku handel ich skórami nie jest nielegalny.

Niestety, nie tylko skóry są pożądanym towarem. W Chinach wśród ludzi bogatych do dobrego tonu należy noworoczny podarunek dla rodziny i przyjaciół w postaci butelki „wina z tygrysa". Jest to wino (Chiny importują dużo dionizjaku, a także od 3 tys. lat tłoczą własny) z dodatkiem sproszkowanych tygrysich kości. Butelka takiego specyfiku kosztuje równowartość co najmniej 150 euro. W wersji dla ubogich „wino tygrysie" sporządza się z wódki ryżowej. Specyfik taki traktowany jest jako środek przeciw reumatyzmowi i – jakżeby inaczej – afrodyzjak.

– Pracownik wręcza butelkę tygrysiego wina przełożonemu w nadziei na awans, fetuje się nim transakcje, jest ono symbolem statusu społecznego – wyjaśnia Sabri Zain z organizacji Traffic International.

Gastronomia bez płetw

Rekiny nie są objęte ochroną, mimo że ich populacja maleje, ale równocześnie nie maleje bestialstwo ludzi polujących na te morskie drapieżniki. Dlatego uznanie zyskała decyzja Chin o rozpoczęciu działań zmierzających do zaprzestania w tym kraju konsumpcji zupy z płetw rekina.

Danie to zniknie z menu oficjalnych państwowych przyjęć za dwa lata.

W Azji zupa taka oraz wytwarzane z płetw pigułki uważane są za afrodyzjak, cena kilograma płetw sięga 700 dolarów. Rocznie uśmierca się 73 mln rekinów. Złowionym odcina się płetwy, a okaleczone i niezdolne do pływania wyrzuca się do wody. 95 proc. udziału w tych połowach mają Chiny.

Od czasów dynastii Ming, tj. od XV wieku, o tę zupę starają się w Chinach wszyscy, których na to stać. Symbolizuje ona dobrobyt, prestiż, podanie jej komuś oznacza uhonorowanie tej osoby (o walorach smakowych zupy z płetw rekina gastronomowie się nie rozwodzą).

Być może ocalenie rekinów nie zależy od aktów legislacyjnych, ale po prostu od interesu ekonomicznego. Wyjaśnia to dr Mark Meekan z Australijskiego Instytutu Badań Morza:

– Żywe, a nie martwe rekiny mogą być źródłem dobrobytu. Dla mieszkańców Republiki Palau na Oceanie Spokojnym żywy rekin jest więcej wart niż martwy, jako atrakcja turystyczna przynosi większe dochody niż jako ofiara rybaka. Jeden rekin w wodach Palau generuje rocznie zysk 163 tys. dolarów.

W kameruńskim Parku Narodowym Bouba N'Djida w ostatnich trzech miesiącach kłusownicy zaszlachtowali 300 słoni. Przed miesiącem w Parku Narodowym Hwange w Zimbabwe inni przestępcy cyjankiem otruli 41 słoni. Nie dla mięsa, ale dla ich ciosów. Są one przemycane głównie do Azji, gdzie coraz więcej bogatych Chińczyków, Wietnamczyków czy Tajlandczyków kupuje jubilerskie wyroby z kości słoniowej.

Przedmioty wykonane z tego surowca od stuleci były wyznacznikiem prestiżu i zamożności. Ponieważ rzemieślnicy nie mogli sprostać popytowi, oszukiwali nabywców i sprzedawali im odpowiednio spreparowane kości końskie, długo moczone w słonej morskiej wodzie.

Pozostało 90% artykułu
Nauka
Najkrótszy dzień i najdłuższa noc w 2024 roku. Kiedy wypada przesilenie zimowe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Pełnia Księżyca w grudniu. Zimny Księżyc będzie wyjątkowy, bo trwa wielkie przesilenie księżycowe
Nauka
W organizmach delfinów znaleziono uzależniający fentanyl
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku