Kto był w Nowym Jorku, ten wie, jak specyficzny rodzaj szumu atakuje uszy po przybyciu do tego miasta. Jeden z charakterystycznych nowojorskich dźwięków słyszą pasażerowie metra (przy nowojorskim warszawskie jest oazą ciszy).
W tunelach kolejki liczącej sobie już prawie 110 lat poziom hałasu przekracza 100 decybeli. To wystarczająco dużo, aby spowodować trwałe uszkodzenie słuchu.
Takie doświadczenie przeżył na własnej skórze George Foy, pisarz, dziennikarz i profesor kreatywnego pisania na Uniwersytecie Nowojorskim. Ogłuchł na cały dzień po tym, jak cztery pociągi przejechały na raz obok peronu.
– Momentalnie pomyślałem, że zwariowałem – wspomina Foy. – Pochyliłem się i wbiłem palce w uszy, rozpaczliwie próbując zablokować kakofonię. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego, do diabła, muszę to znosić.
Bez echa
Wtedy – jak wspomina – zaczęła się jego obsesja poszukiwania najcichszego miejsca na Ziemi. – Myślałem, że jeśli to, co przeżyłem jest szaleństwem hałasu, to co jest przeciwieństwem? Czym jest absolutna cisza i czy istnieje?