Wyobraźmy sobie dwóch ludzi: tej samej płci, w tym samym wieku, o bardzo podobnej diecie i stylu życia. Powiedzmy, że obaj nie palą i jedzą umiarkowaną ilość mięsa. Do fast foodów nie chodzą. Uprawiają sport, czasem piją piwo. Obaj mieszkają w dużych polskich miastach – tyle że w różnych, bo jeden w Gdańsku, a drugi w Krakowie. I ten jeden szczegół wystarczy, by ich ryzyko zachorowania na cukrzycę było inne. W przypadku krakowiaka: o kilka albo i kilkanaście procent wyższe niż u gdańszczanina.
60 tys. przebadanych
Tak przynajmniej wynika z badań przeprowadzonych przez kanadyjskich naukowców. Dr Hong Chen z Instytutu Zdrowia Publicznego Ontario (PHO) przeprowadził bardzo szeroko zakrojoną analizę statystyczną. Uwzględnił w niej 60 tys. osób w wieku powyżej 35 lat, mieszkańców stanu Ontario urodzonych w Kanadzie.
Na początku badań żaden z nich nie miał cukrzycy. Po 15 latach dr Chen znów przeanalizował dane tych ludzi. Okazało się, że w tym czasie u 6310 z nich wystąpiły objawy cukrzycy typu drugiego. Po wzięciu poprawki na wszystkie znane czynniki ryzyka cukrzycy (m.in. BMI, palenie tytoniu, aktywność fizyczną, dochody) Chen i jego koledzy sprawdzili, czy jest jakaś prawidłowość w częstości wystąpienia choroby. Okazało się, że tak: przypadków jest więcej w tych regionach stanu Ontario, gdzie zanieczyszczenie powietrza jest większe, a mniej tam, gdzie powietrze jest czystsze.
Wzrost zapadalności na cukrzycę w zależności od zanieczyszczenia nie wygląda w kanadyjskich badaniach na dramatycznie wielki. Z każdymi dziesięcioma mikrogramami pyłów na metr sześcienny powietrza ryzyko rośnie o 1,1 proc. Mowa tu o tzw. pyłach PM2,5, czyli bardzo drobnych (cząstki mniejsze niż 2,5 mikrometra). Są to tak zwane aerozole atmosferyczne, zanieczyszczenia utrzymujące się w powietrzu, czyli smog.
Grudniową nocą w Krakowie
Na mapie dołączonej do artykułu naukowego nie przedstawia się to tragicznie: najbrudniejsze, południowe regiony stanu Ontario mają stężenie pyłów sięgające 24,47 mikrogramów na metr sześcienny. Najczystsze: 0,74 mikrograma. Różnica w ryzyku wystąpienia cukrzycy między tymi obszarami to niecałe 2 proc. Może i nawet warto podjąć takie ryzyko i prowadzić wygodne życie w Toronto, zamiast trudny żywot traperski w głuszy nad Zatoką Hudsona.