"Revolver": Wystrzałowy album The Beatles znowu na orbicie

„Revolver” zremiksowany w studiach Petera Jacksona („Władca Pierścieni”) robi piorunujące wrażenie, jak w 1966 r., gdy rozpoczął muzyczną rewolucję.

Publikacja: 27.10.2022 03:00

REVOLVER (Remaster) 2CD, Apple /Universal

REVOLVER (Remaster) 2CD, Apple /Universal

Foto: materiały prasowe

O sukcesie stereofonicznego miksu będzie można mówić, gdy nastąpi efekt „Get Back”.

Żyjący Beatlesi pod koniec zeszłego roku odpalili już chyba ostatnią nieznaną światu muzyczną bombę z ich arsenału – dokument oparty na zapisie sesji „Let It Be” i „Abbey Road”. Do bezprecedensowego sojuszu zaprosili giganta kina Petera Jacksona, który przygotował wielogodzinny film o pierwszym reality show w historii, i Disneya.

Efekt docenił nawet osierocony niegdyś przez Johna syn Julian, który wyznał, że oglądanie „Get Back” pozwoliło mu pojednać się po latach z ojcem. Rzecz w tym, by wszyscy, którzy mieli okazję zachwycić się dokumentem, wywindowali nowy miks „Revolvera” na pierwsze miejsca list przebojów, nawet jeśli w Wielkiej Brytanii i Ameryce nie spędzi tam, jak w 1966 r., odpowiednio, siedmiu i sześciu tygodni.

O premierze nowej płyty, a nie wznowieniu, trzeba mówić, ponieważ Giles Martin, syn legendarnego producenta sir George’a, korzystając z nowych technologii studia Petera Jacksona, zamiast podkręcać brzmienie, wyodrębnił z oryginalnych taśm osobne ścieżki głosów i instrumentów, co wcześniej nie było możliwe.

To ważne, ponieważ „Revolver” był pierwszą eksperymentalną płytą czwórki, której nagranie zabrało rekordowy czas 220 godzin. Muzycy nie byli już tylko rockandrollowcami z Liverpoolu. McCartney, wówczas narzeczony wybitnej szekspirowskiej aktorki Jane Asher, wszedł do londyńskiej bohemy. Poznał Allena Ginsberga i Williama Borroughsa, a także dokonania guru muzyki nowoczesnej Karlheinza Stockhausena. Zaczął używać montażu oraz kolażu jako metody tworzenia m.in. poprzez manipulowanie taśmą, zwalnianie i przyspieszanie jej obrotów, a także układanie podkładów z fragmentów pociętych w tzw. loopy.

Wraz z zainteresowaniem Lennona LSD, a także Harrisona muzyką hinduską złożyło się to na nowy kształt muzyki zwanej psychodeliczną, co zainspirowało The Cream, Pink Floyd i wielkie zespoły amerykańskie.

Beatlesi uruchomili strumień, który jest żywy do dziś. Wystarczy posłuchać „I’m Only Sleeping”, gdzie głos Lennona przetworzony jest przez przystawki do organów Hammonda, czy „Tomorrow Never Knows”. Psychodeliczny tytuł wymyślił Ringo Starr, śpiewający na płycie „Yellow Submarine”. Rozkwitł talent Harrisona, który poza „Taxman” o fiskalizmie państwa skomponował i zaśpiewał „I Want To Tell You” i „Love You Too” w hinduskim stylu. Jak podkreśla teraz McCartney, każda piosenka jest w innym stylu. Aranżację „Eleonor Rigby” ze smyczkowym oktetem zainspirowała „Psychoza” Hitchcocka, a „Got To Get You Into My Life” i „Good Day Sunschine” – brzmienie Motown. Paul wolał je od LSD.

Problemy Beatlesi mieli za oceanem. Kończąc ostatnie tournée, musieli zmierzyć się ze skandalami. Wywołała je próbna „rzeźnicka” okładka amerykańskiego wydania, którą ostatecznie wycofano, oraz wypowiedź Lennona, że Beatlesi są popularniejsi od Jezusa. Potem otrzymali w Los Angeles Grammy za europejską okładkę, czyli kolażowy projekt Klausa Voormanna, przyjaciela z hamburskich czasów, a w świat poszły pierwsze wideoklipy „Paperback Writer” i „Rain”. Wydane wtedy na singlu, teraz zostały zamieszczone na drugiej płycie z próbnym wersjami.

Muzyka popularna
Taylor Swift o narkotykowym piekle Florydy na płycie "ratującej życie"
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Muzyka popularna
Jean-Michel Jarre i Brian May na bezpłatnym show w Bratysławie
Muzyka popularna
Pearl Jam zaprasza fanów do wysłuchania nowej płyty w kinach
Muzyka popularna
Mrozu i Maryla Rodowicz w duecie „Sing-Sing”
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
rozmowa
Maciej Maleńczuk: Po roku niepicia, gdy patrzę na kogoś kto pije — to się dziwię